Rozdział 4

Zmęczona Hermiona niecierpliwie chodziła w te i z powrotem po pogrążonym w półmroku mieszkaniu, pakując swoje rzeczy. Chciała wziąć jak najwięcej, w końcu miała tam spędzić aż dziesięć długich miesięcy, ale nie mogła się zdecydować co było zbędne, a co nie. Wszystko wydawało jej się przydatne, a najchętniej wzięłaby całe mieszkanie. Z jednej strony przeważnie będzie używała szat, a z drugiej strony w wolnych chwilach wolałaby mugolskie ubrania. Znużona opadła na miękkie łóżko i skrzywiła się. Dawno nie zrobiła takiego bałaganu.

Książki zamiast oblegać półki, były porozrzucane po podłodze, a pomięte ubrania walały wszędzie. Na podłodze, parapetach, stole, kanapie, po prostu wszędzie. Przez chwilę błądziła wzrokiem po pokoju, szukając jednej ze swoich codziennych szat. W końcu dostrzegła czarny materiał zwisający z lampy. Zmarszczyła brwi i zdjęła go jednym ruchem różdżki. Jak ta szata się tam znalazła? Wolała nie wiedzieć. Położyła ją obok kilku innych, które jak uznała mogą się jej przydać.

Jutro w południe miała być w Hogwarcie, a tak dokładniej miała się stawić w gabinecie dyrektora. Nawet dostąpiła zaszczytu poznania kolejnego idiotycznego hasła autorstwa Albusa Dumbledore’a. Może chciał w ten sposób wykreować wizerunek potężnego czarodzieja z dystansem do siebie. Nie była tego jednak pewna.

W Esach i Floresach miała wszystko załatwione. Zostało jej tylko się spakować, odkładała to od tygodnia. Sięgnęła po stojące na nocnej szafce lekko zakurzone zdjęcie jej, Harry’ego i Rona. Zostało zrobione trochę ponad pół roku po wojnie, w Sylwestra. Westchnęła ciężko. Tęskniła za przyjaciółmi. Może kiedyś przekona się jak ułożyli sobie życie. Może. Miała nadzieję, że Ron pozbiera się po jej zniknięciu. Miała nadzieje, że przyjaciele zrozumieją jej decyzję. Miała nadzieję na zbyt dużo rzeczy aby wszystkie okazał się prawdą.

Włożyła fotografię do ciężkiego kufra i szybko posprzątała bałagan. Dopiero późno po południu udało jej się dokończyć pakowanie i wieczorem mogła wyjść spokojnie z domu. Z cichym kliknięcie teleportowała się do Hogsmeade i z lekkim uśmiechem ruszyła do Trzech Mioteł. Tyle wspomnień. Zamknęła oczy i wyczuła znajomy zapach piwa kremowego i innych trunków. Weszła do ciepłego wnętrza pubu.

-Co podać kochana?-głos Madame Rosmerty sprowadził ją na ziemie

-Ognistej. Dużo ognistej.-westchnęła Hermiona wciąż uśmiechając się

Kobieta uniosła lekko brew i roześmiała się przyjaźnie.

-Może szklanka ognistej ci wystarczy?-zaproponowała

Wykończona czarownica spojrzała na nią i skinęła twierdząco głową. Już po chwili stała przed nią szklanka z alkoholem. Gryfonka właśnie miała upić trochę whisky, gdy do pubu wszedł Lucjusz Malfoy. Hermiona o mało nie oblała się trunkiem, a wszelkie rozmowy na sekundę umilkły, aby ponownie rozbrzmieć. Czarodziej usiadł obok niej, a na jego twarzy pojawił się nieprzyjemny uśmiech. Odsunęła się ledwo zauważalnie i upiła trochę ognistej, obserwując go kątem oka.

-Rosmerto, moja droga to co zawsze poproszę.-jego chłodny głos wręcz kaleczył uszy Hermiony

Kobieta bez słowa postawiła przed nim szklankę z alkoholem i zajęła się resztą gości, zostawiając Gryfonkę samą z tym jasnowłosym psychopatą. Hermiona miała nadzieje, że mężczyzna nie zwróci na nią uwagi, ale niestety przeliczyła się.

-Lucjusz Malfoy.-powiedział taksując ją pełnym pożądania wzrokiem

Były Śmierciożerca ucałował jej dłoń. Hermiona uśmiechnęła się krzywo. Ciekawe co zrobiłby, gdy wiedział, że jej rodzicami są mugole. W sumie nie chciała wiedzieć.

-Marine Rickman.-odpowiedziała sztywno

Chciała jak najszybciej uciec od natarczywego czarodzieja, ale Lucjusz zbliżył się do niej, a jego ręka znalazła się na jej udzie. Spięła się, gdy poczuła jego oddech na szyi. Tego nie było w planach. Ten wieczór miał być spokojny i odprężający po całym dniu ciężkiej pracy.

-Spokojnie.-jego oddech owinął się wokół niej

Hermiona czuła jak alkohol podchodzi jej do gardła i spróbowała zdjąć jego rękę ze swojej nogi.

-Proszę mnie zostawić. Nie ma pan najlepszej opinii, a jeszcze robi wszystko, aby ją pogorszyć.-wycedziła przez zęby

-Mogę się postarać, abyś zmieniła swoje zdanie na mój temat.-jego ręka wędrowała coraz wyżej

Hermiona chwyciła go mocno za nadgarstek i wbiła w niego paznokcie. Jej serce biło oszalałe, a oddech przyspieszył. Nie podobało jej się to. Już otwierała usta, aby coś powiedzieć, ale ubiegł ją ktoś inny.

-Lucjuszu zabierz swoje zapchlone łapsko z jej ciała, albo Narcyza dowie się o twoich ekscesach.

-Nie wtrącaj się Severusie.-warknął niezadowolony czarodziej, ale już po chwili go nie było

Czarownica przyjęła to z nieopisaną ulgą, ale potem przypomniała sobie kto jej pomógł i zbladła. Z powrotem odwróciła się w stronę baru i zmieszała alkohol.

-Znów się spotykamy.-jego głos ociekał jadem-Jak to jest, że przyszła nauczycielka Obrony Przed Czarną Magią nie może sobie poradzić z jednym natrętnym czarodziejem?

Ukryła twarz we włosach, co akurat nie było trudne, ale i tak była boleśnie świadoma jego obecności. Czarne oczy przeszywały ją na wskroś i próbowały przejrzeć, ale ona nie zamierzała się poddać. Wystarczał jej fakt, że najbliższy rok będzie siedzieć obok niego na śniadaniach, obiadach, kolacjach i bóg wie jak jeszcze los ukarze ją obecnością byłego profesora.

***

Severus szedł szybko ulicą, a jego szaty powiewały na sztucznym wietrze. Wszyscy schodzili mu z drogi, ale on tylko pogardliwie się uśmiechnął. Tchórze. Wszedł do pubu i pierwszą osobą, która rzuciła mu się w oczy była Marine. Ona była dosłownie wszędzie, gdzie by nie poszedł. Księgarnia, szkoła i teraz jeszcze pub pod Trzema Miotłami. Dopiero po chwili zauważył siedzącego obok niej Lucjusza. Pochylał się do niej, a jego ręka spoczywała wysoko na jej udzie. Czarnoksiężnik poczuł jak zbiera w nim gniew. Podszedł szybko do nich i kątem oka zdążył zauważyć, że kobieta chce coś powiedzieć. Był szybszy.

-Lucjuszu zabierz swoje zapchlone łapsko z jej ciała, albo Narcyza dowie się o twoich ekscesach.-wycedził przez zaciśnięte zęby

Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, ale Malfoy był tchórzem. Kompletnym tchórzem. Szybko odwrócił wzrok i zacisnął dłoń na różdżce.

-Nie wtrącaj się Severusie.-warknął i zniknął szybciej niż się pojawił

Marine się rozluźniła się na chwilę, ale zamiast mu choćby podziękować odwróciła się w stronę baru.

-Znów się spotykamy.-uśmiechnął się lekko, ale jego głos wciąż lepił się od trucizny zawartej w wypowiedzianych przez niego słowach

Kobieta ukryła twarz we włosach, co według niego wyglądało dość głupio. Kręcone pasma były poplątane i niesamowicie rozczochrane. Miał wrażenie jakby patrzył na dżungle, tylko kolor się nie zgadzał. Mógłby się założyć, że wśród tej plątaniny znalazłby parę dzikich i równie nieokiełznanych co ta dżungla, zwierząt.

-Twoje milczenie jest tak wdzięczne, że aż nie wiem, czy powinienem tu zostać i zaszczycać cię swoją obecnością.-prychnął

Czarownica coś wymamrotała i poruszyła się niespokojnie na swoim miejscu.

-Mówiłaś coś?

Dziewczyna odwróciła się w jego stronę i przeszła go niepewnym spojrzeniem. Jej policzki były lekko zaróżowione. Była zakłopotana, co zauważył z rozbawieniem.

-Dziękuję.-wyszeptała

Jego czarne włosy opadły lekko na twarz, gdy pochylił się do dziewczyny. Ta automatycznie się odsunęła, ale ona tylko uniósł brew zaintrygowany.

-Czemu się odsunęłaś?

Marine wyprostowała się na miejscu i spojrzała na niego hardo.

-Zaskoczyłeś mnie. Odruch bezwarunkowy.-prychnęła

Chciał udzielić jej ciętej riposty, gdy poczuł czyjąś rękę na ramieniu. Odwrócił się błyskawicznie i przystawił intruzowi różdżkę do gardła. Zdziwił się, gdy jego oczom ukazał się rozbawiony dyrektor. Zabrał różdżkę równie szybko jak ją wyjął i zmierzył starszego mężczyznę niechętnym spojrzeniem. W jego głowie pojawiła się jedna myśl. Miał ją chronić. Miał chronić Lily, a przeżył tylko jej syn. Stary głupiec, ale on mu zaufał. Miał ją chronić. Jego Lily. Jego ukochaną Lily.

-Dyrektorze.-skinął czarodziejowi na przywitanie.

-Witaj Severusie.-Albus uśmiechnął się życzliwie-O, i panna Rickman.

-Dobry wieczór.-odpowiedziała, ale Severus wyczuł wahanie w jej głosie

Starszy mężczyzna pogładził swoją brodę, a jego błękitna szata zafalował, gdy usiadł.

-Cóż za spotkanie.-wymruczał-Mogę mówić do pani po imieniu, panno Rickman?

Marine zawahała się, ale po chwili wciąż niepewnie skinęła głową.

-Doskonale.-dyrektor ucieszył się-Chciałbym, abyś przyszła jutro trochę wcześniej, Marine. Muszę uzupełnić parę luk, które znalazłem w pani papierach. Dziesiąta może być?

Severus dostrzegł, że dziewczyna zbladła, ale zgodziła się. Czyżby miała jakąś tajemnicę? Uśmiechnął się wrednie. Jeśli tak, to on odkryje jaką.


***

Hermiona obudziła się o ósmej i od razu wyczuła zbliżające się komplikacje. O tak, ten dzień na pewno nie będzie należał do najłatwiejszych. Szybko się zebrała i zjadła śniadanie, mimo że czuła jak jedzenie staje jej w gardle. Zebrana i gotowa do wyjścia rzuciła zaklęcie zmniejszające na swój bagaż i z torebką zawieszoną na ramieniu wyszła na ulicę. Obróciła się i spojrzała na budynek, w którym było jej mieszkanie. Czas gonił, ale rzuciła jeszcze parę zaklęć ochronnych na wypadek nieproszonych gości.

Z cichym kliknięciem teleportowała się jak najbliżej zamku i szybkim krokiem ruszyła do szkoły. Tym razem nie jako uczennica. Pełna obaw przemierzała chłodne korytarze i równo za pięć dziesiąta stanęła przed posągiem gargulca.

-Tarta z karaluchem.-westchnęła Hermiona

Gargulec odsunął się, a czarownicy ukazały się schody. Gryfonka powoli weszła po nich i drżącą ręką zapukała.

-Proszę.-do jej uszu doszedł jak zawsze spokojny głos dyrektora

Niepewnie weszła do środka, a jej wzrok przykuł feniks siedzący na złotym drążku.  Faweks. Dyrektor siedział za biurkiem i mierząc ją przenikliwym spojrzeniem, jadł cytrynowe dropsy.

-Dzień dobry.-Albus uśmiechnął się i wskazał jej krzesło

Gryfonka usiadła  i poprawiła włosy.

-Mówił pan coś o jakiś lukach w moich papierach.-zagaiła Hermiona-Jestem pewna, że to nic takiego.

-Mam taką nadzieję.-dyrektor potarł siwą brodę-Według tych materiałów chodziłaś tutaj do Hogwartu i szkołę skończyłaś…-czarodziej zerknął na kartki na biurku- 4 lata temu. Byłaś w Gryffindorze, domu profesor McGonagall.

-Tak.-zgodziła się Hermiona, czując gulę w gardle

-Jednakże, nie pamiętam, abyś kiedykolwiek tu chodziła, a osobę z tak wybitnymi osiągnięciami w nauce na pewno bym zapamiętał.

O, cholera. Nie pomyślała o tym. Czuła jak ręce się jej trzęsą, ale przecież była Gryfonką. Jakoś z tego wybrnie. Chyba.

-Marine?-Albus Dumbledore spojrzał na nią zaniepokojony- Możesz powiedzieć prawdę. Nikt nie będzie ci oceniał.

Hermiona roześmiała się i poczuła jak zmieniacz czasu znów wysuwa się spod jej bluzki, ale nie schowała go. Po chwili wzięła głęboki wdech i spojrzała hardo na czarodzieja. Okręciła łańcuszek wokół palca i niosła go lekko do góry.

-Pewnie nie wie pan co to jest.-wyszeptała-To urządzenia pozwala cofać się kilka godzin w tył, ale ja je ulepszyłam i cofnęłam się trochę… więcej. To wszystko co jest w papierach jest prawdą, ale nie zgadza się rok. Nie mogę powiedzieć więcej…-zawahała się-Dla mojego własnego bezpieczeństwa lepiej by było, aby nikt o tym nie wiedział. Nikt.

Jasnoniebieskie oczy zdawały się przewiercać ją na wylot, ale po trwającej wieczność chwili dyrektor odchylił się na krześle i uśmiechnął.

-W tej szkole nigdy nie może być nudno.-po chwili jednak spoważniał-Wierzę ci i nie będę prosił, abyś zdradziła mi swoją prawdziwą tożsamość. To byłoby głupie z mojej strony. Profesor Rickman witamy w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.-uśmiechnął się szeroko.- Myślę, że wiesz, gdzie znajduje się twój gabinet.

***

-Możesz już wyjść Minerwo.-powiedział Albus

Zza jednego z mebli wyłonił się pręgowany kot i już po chwili przed dyrektorem stała kobieta o surowym wyglądzie.

-Nic z tym nie zrobisz Albusie?-zapytała

Czarodziej westchnął i pogładził się po długiej brodzie.

-Nie, moja droga. Marine wydaję się być dobrą czarownicą.-uśmiechnął się

McGonagall jednak nie była przekonana.

-A co jeśli tylko ci się wydaje? Może wcale taka miła.-czarownica mocno zacisnęła wargi

-Minerwo uspokój się, z czasem przekonamy się jaka jest. Nie ma co oceniać jej po dwóch spotkaniach. Musimy poczekać.

Czarownica nie odpowiedziała i wyszła bez słowa z gabinetu. Czekać. I co jeszcze? Jeśli ta dziewczyna mówiła prawdę to nie powinna tego drążyć, ale gryfońska strona jej charakteru powoli brała górę nad tą rozsądną. Chciała wiedzieć, ale poczeka na odpowiedni moment. Przyczai się jak kot i zaatakuje w odpowiednim momencie. Minerwa wyprostowała się i rozluźniła.


***

Hermiona nie wierzyła we własną głupotę. Że też o tym nie pomyślała. Na jej szczęście Dumbledore nie był głupi. Nie drążył tematu. Odczarowała ciężki kufer i kilkom machnięciami różdżki poukładała ubrania w szafie. Kilka osobistych drobiazgów także stało już na swoich miejscach. Zaledwie kwadrans później, siedziała w gabinecie i przeglądała książki. Planowanie lekcji okazało się dość proste, materiał był banalny i uczniowie nie powinni mieć problemów z opanowaniem go. Gabinet był przestronny i już zdążyła zapełnić półki częścią swoich książek.

Wieczorem przechadzając się korytarzami, trafiła w nieznaną jej część lochów. Zimno przenikało przez jej ciało i chciała jak najszybciej znaleźć się z powrotem u siebie, ale nie mogła znaleźć drogi powrotnej. Zgubiła się, świetnie. W najlepszym razie znajdą jej rozkładające się ciało za kilka lat, w gorszym nigdy.

-Wiedziałem, że kobiety są wścibskie, ale chyba powinnaś się trzymać cieplejszych obszarów zamku.-usłyszała za sobą szorstki głos Severusa

-Naprawdę, a ja myślałam, że gady takie jak ty lubią ciepło. Tutaj go chyba nie znajdziesz.

Prychnął i złapał ją za rękę. Szedł tak szybko, że w pewnych momentach musiała biec. Kilkanaście minut później stali przed Wielką Salą.

-Liczę, że trafisz stąd do siebie.-warknął i obrócił się, powiewając szatami

-Miły jak zawsze.-wymruczała pod nosem-Dziękuję.

Ruszyła do siebie, wciąż rozcierając zmarznięte ramiona. Zapowiadał się rok pełen sarkazmu i kreatywnych ripost. Będzie wesoło.

Komentarze

  1. Cześć, cześć. :) Lisiasta tutaj, gdybyś nie mogła skojarzyć... Zmiana nicku i zmiana blogów. Cieszę się, że już pojawił się rozdział, bo w sumie spodziewałam się go co najwyżej jutro/pojutrze, ale okej. :D Mam nadzieję, że nie zrobisz z Seva ciamajdy, bo tego już nie przetrzymam. ;) Świetnie się zapowiada i trzymaj tak dalej, a Twój blog będzie jednym z lepszych. ;)

    Pozdrawiam,
    Szach Mat.

    Ps: Piszę też nowe Sevmione, tym razem jest raczej nietypowe. http://hgsstajemnicazdarzen.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Snape ciamajdą 😂 nie wyobrażam sobie tego 😊 a rozdziały mam nadzieję że dam rade wstawiać raz w tygodniu 😃 wpadnę do ciebie na pewno 😁

      Usuń
  2. Jak zwykle super ci wychodź pisanie tego😘😘😏😁

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz