Rozdział 5


Wieczór następnego dnia nadszedł zadziwiająco szybko i Hermiona niespokojnie próbowała okiełznać poplątaną burze włosów. Czarna szata z czerwono-złotymi zdobieniami plątała się wśród jej stóp, gdy próbowała znaleźć szczotkę. Po kilkunastu minutach poszukiwań zrezygnowała i z pomocą paru zaklęć ułożyła włosy w zgrabny koczek. Kilka pasm wciąż łaskotało jej twarz, ale uśmiechnęła się widząc swoje odbicie w lustrze. W tafli zobaczyła swoją szczotkę leżącą na łóżku. Jęknęła i podniosła ją. Jak mogła jej nie zauważyć? Położyła szczotkę na toaletce w łazience i pośpiesznie zerknęła na zegarek. Za jakieś półgodziny powinien dojechać pociąg, musiała się pośpieszyć.

Kwadrans później razem z resztą nauczycieli zasiadła przy stole w Wielkiej Sali. No i oczywiście wylądowała obok Snape’a. Mógł sobie być bohaterem wojennym, ale charakter miał do dupy, za przeproszeniem. Spojrzała na stoły i musiała przyznać, że widok stąd był naprawdę niezły. Widziała każdy zakamarek Wielkiej Sali, który miała przed sobą. Zaczarowane sklepienie błyskało, a drzwi otworzyły się i podekscytowani uczniowie zaczęli się gromadzić przy swoich stołach. Podskoczyła zaskoczona, gdy ktoś położył koło jej talerza jakiś zwitek papieru.

-Co tak skaczesz?-prychnął winowajca

Skrzywiła się. No tak, przecież to nie mógł być nikt inny. Odgarnęła kilka denerwujących kosmyków z twarzy i sięgnęła po pergamin.

-Miło cię widzieć.-wymamrotała- Co to?

Severus uśmiechnął się złośliwie i wyjąwszy jej kartkę z ręki rozłożył ją, tak aby mogła zobaczyć co się na niej znajduje.

-Mapa Hogwartu, żebyś się nie zgubiła. Nie mam ochoty służyć ci za przewodnika.

Hermiona wymamrotała coś pod nosem i spojrzała na niego.

-Dziękuję.

-Mapa pokazuje piętro, na którym aktualnie jesteś-wyjaśnił i oddał jej pergamin.

Gryfonka przyjrzała się mapie, była podobna do tej Huncwotów, ale nie kręciły się po niej małe postaci oznaczające uczniów i nauczycieli. Widziała za to korytarze i sale, wszystkie opisane. Cóż za troska. Złożyła mapę i wsunęła do wewnętrznej kieszeni szaty. Zaledwie kilka sekund po tym jak wszyscy uczniowie usiedli na swoich miejscach do Sali wkroczyła profesor McGonagall z pierwszorocznymi. Przestraszeni uczniowie ustawili się w rzędzie i w napięciu wysłuchali śpiewki tiary.

-Teraz wyczytana osoba będzie podchodziła do stołka i wkładała na głowę Tiarę Przydziału-do Hermiony dotarł głos nauczycielki Transmutacji.

Uczniowie i uczennice kolejno wyczytani podchodzili nerwowo do stołka. Co chwilę można było usłyszeć wykrzyknięte przez kapelusz nazwy domów.

Hufflepuff!

Gryffindor!

Slyherin!

Ravenclaw!

Po kilkunastu minutach przy każdym stole zasiadło kilka nowych osób. Niezbyt chętnie nachyliła się do Severusa.

-Kim są opiekunowie domów?-wyszeptała

Snape skrzywił się niemiłosiernie, ale odpowiedział.

-Ja jestem opiekunem Slytherinu, McGonagall Gryffindoru, Flitwick opiekuje się Rawenclaw’em, a opiekunką Hufflepuff’u jest Sprout.

Hermiona skinęła głową i spojrzała na Tiarę Przydziału, która została położona na głowie ostatniego z uczniów. Po skończonej ceremonii profesor McGonagall usiadała obok niej i wbiła wzrok w dyrektora, który wstał.

-Witajcie! Rozpoczynamy nowy rok nauki. Na początek chciałbym przedstawić wam nową nauczycielkę Obrony Przed Czarną Magią. Profesor Marinę Rickman.-Hermiona uśmiechnęła się do uczniów- A także na prośbę naszego woźnego Filch’a przypomnieć, że uczniom nie wolno wchodzić do Zakazanego Lasu, biegać i rzucać zaklęć na korytarzach. Nie chcemy, żeby komuś się coś stało.-dyrektor puścił oko w stronę publiczności-Za nim zacznie się uczta chciałbym życzyć wam wszystkim pomyślnego roku.

Na stołach pojawiły się najróżniejsze dania, a na twarzach niektórych pierwszorocznych szok. Słyszała ciche okrzyki zachwytu i Wielka Sala rozbrzmiała wesołymi okrzykami uczniów.  Hermionie wydawało jej się, że ktoś ją obserwuje i gdy tylko obróciła głowę ujrzała profesor McGonagall. Kobieta wpatrywała się w nią intensywnie zimnym wzrokiem. Nie ufała jej i Hermiona była tego świadoma. Bolało ją to, bo ucząc się w Hogwarcie miała z nią dobre relacje.

Młodsza czarownica odwróciła wzrok i nałożyła sobie trochę ziemniaków i kurczaka. Opiekunowie Gryffindoru i Slytherinu zawzięcie ją ignorowali. Czuła się trochę wykluczona, ale skwitowała to lekkim westchnieniem i zabrała się do jedzenia. Siedzący obok Snape zdawał się unikać jej wzroku, ale zauważyła, że on sam zerka na nią dość często. Jego blada twarz była ponura, a czoło marszczył jakby był czymś zmartwiony. Hermiona nie wytrzymała i zapytała:

-Dobrze się czujesz Severusie? Wyglądasz jak asystent śmierci.

Nietoperz z lochów odłożył nóż i widelec. Została zaszczycona spojrzeniem godnym bazyliszka.

-Zawsze wyglądam jak asystent śmierci.-warknął

Czarownica prychnęła i pokręciła głową, jakby załamywała się nad jego głupotą.

-Dzisiaj robisz za kilku asystentów śmierci.-stwierdziła

Zmierzył ją zimnym wzrokiem.

-Skąd pomysł, że śmierć ma choćby jednego asystenta?-jego głos był surowy, a Hermiona miała wrażenia jakby znów znalazła się na lekcji Eliksirów

Gryfonka wymruczała coś pod nosem i ignorując pełen złośliwego triumfu wyraz twarzy Severusa, dopiła sok z dyni. Pomyślała o Ronie, Harry, Ginny i reszcie. Tęskniła za nimi, bardzo. Westchnęła ciężko i znów spojrzała na roześmianych uczniów. Zaledwie przez sekundę wydawało jej się, że widzi Wielką Salę pogrążoną w mroku i pokrytą pyłem. Jak po bitwie o Hogwart. Przełknęła ślinę i zorientowała się, że profesor McGonagall coś do niej mówi.

-Przepraszam, mogłaby pani powtórzyć?-poprosiła Hermiona-Zamyśliłam się.

Opiekunka Gryffindoru skrzywiła się niezadowolona, ale powtórzyła zimnym głosem:

-Pytałam się, czy dostałaś już swój plan zajęć. Nie mogłam cię znaleźć, więc wysłałam do ciebie szkolną sowę.

Czarownica zmarszczyła i zastanowiła się. Nie przypominała sobie by dostała coś oprócz Proroka Codziennego.

-Wydaje mi się, że niestety nie.

McGonagall skinęła i z kieszeni szaty wyjęła złożony kawałek pergaminu. Podała go Hermionie i westchnęła.

-Musiałam go źle przywiązać…-zaczęła

-Albo wysłać nie do tej osoby.-powiedział chłodno Severus

W ręce trzymał kopertę z jej imieniem i nazwiskiem. McGonagall uniosła brew i zacisnęła szczękę.

-Możliwe.-wycedziła

Severus w milczeniu podał jej kopertę. Hermiona wzięła ją i razem z pergaminem włożyła do tej samej kieszeni co mapę.

-Dziękuję.-powiedziała

Ani Severus, ani McGonagall nie zareagowali. Mierzyli się wzrokiem. Nietoperz siedział spięty, ale jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, a czarne oczy pozostawały nieruchome. Natomiast opiekunka Gryfonów zacisnęła usta w wąską kreskę, a żyła na jej skroni widocznie pulsowała. O co chodziło tej dwójce? Dopiero kilka dobrych minut później McGonagall odwróciła wzrok i wróciła do rozmowy z dyrektorem.

-Co to było?-zapytała Snape’a Hermiona

-Stara, podstępna jędza.-wymruczał-Sprawdza cię. Nie podoba mi się to, nie tylko Ślizgoni potrafią uprzykrzyć życie. Uważaj na nią Marine.

Z tymi słowami odszedł od stołu. Ona także nie miała ochoty dłużej tu siedzieć. Wymruczała ciche pożegnanie i przeszła między kończącymi deser uczniami. Drzwi Wielkiej Sali zamknęły się za nią wyciszając wszelki hałas. Napawając się spokojem ruszyła do swojej sypialni i wzięła gorącą kąpiel. Nie wiedziała ile minęło czasu, ale zanim wyszła z wanny woda była już zimna. Po plecach przeszły jej ciarki, a książkę która ją tak wciągnęła odłożyła na umywalkę. Ubrała się jak najszybciej i zanim zgasiła światło, spojrzała na zegarek. Była prawie północ.

Następnego dnia rano obudziła się z przeświadczeniem, że ostatnie miesiące to był tylko sen. Jednak wystarczył jeden rzut oka, aby przekonać się, że nie. Pełna energii wstała i myśląc nad tematami zbliżających się lekcji, ubrała szatę i związała włosy. Wielka Sala tętniła życiem, pierwszoroczni z zapałem snuli teorie na temat lekcji, a reszta po prostu rozkoszowała się ostatnimi chwilami wolności.

-Marine przestań się tak szczerzyć, bo straszysz uczniów.-usłyszała chłodny głos Severusa

Odwróciła się do niego z uśmiechem na twarzy, ale ten po prostu ją ominął powiewając czarnym materiałem.

-Myślę, że twoja obecność wystarczy, aby zaćmić mój przerażający uśmiech.-odpowiedziała lekko

-Z pewności.-ani jeden mięsień na jego twarzy nie drgnął

Czarownica westchnęła teatralnie i usiadła przy stole.

-Dzień dobry dyrektorze.-uśmiechnęła się do starszego mężczyzny

Albus uśmiechnął się i skinął jej głową przeżuwając drożdżówkę.

-Masz wisielcze poczucie humoru, profesorze Snape.-zwróciła się do niezadowolonego nauczyciela Eliksirów

-Zajmij się swoim poczuciem humoru, bo z nim także nie jest najlepiej.-warknął i z zadziwiającą precyzją posmarował masłem kromkę chleba

Hermiona zignorowała go i sięgnęła po ukrytą w jednej z wielu kieszeni, książkę. Czytając sięgnęła po drożdżówkę i zaczęła ją spokojnie jeść. Zmarszczyła brwi, gdy usłyszała ciche parsknięcie. Uniosła wzrok znad teksu i skierowała go na patrzącego krytycznie na jej poczynania Severusa.

-Pobrudzisz kartki.-warknął i wrócił do jedzenia

Hermiona pokręciła tylko głową i wróciła do czytania, ale przypomniała sobie o czymś.

-Smacznego.-powiedziała obserwując Snape’a wgryzającego się w biedną kromkę

Mężczyzna zakrztusił się z bliżej nieznanych powodów i posłał jej wściekłe spojrzenie. Nic nie mówiąc odszedł od stołu i szybkim krokiem zaszczycając uczniów wzburzonym spojrzeniem. Ledwo powstrzymując się od odjęcia paru punktów, wyszedł z Wielkiej Sali.



***

Wszedł do Wielkiej Sali na śniadanie, ale jego oczom ukazała się postać uśmiechniętej Marine. Ta kobieta była wszędzie, ale teraz nie mógł nic na to poradzić. Trucizna wydawała mu się zbyt oczywistym  rozwiązaniem. No i jeszcze fakt, że ona coś ewidentnie ukrywała. Nawet McGonagall nie pałała do niej sympatią, a przecież Marine była ewidentną Gryfonką, a oni trzymają się razem. Coś tu było nie tak. Szybkim krokiem, przeklinając plączącą się miedzy nogami szatę dogonił czarownice.

- Marine przestań się tak szczerzyć, bo straszysz uczniów.-powiedział najchłodniej jak umiał

Ku jego irytacji kobieta z dżunglą na głowie, odwróciła się w jego stronę, wciąż się uśmiechając. Ominął ją i usiadł przy stole, ale gdy czarownica stanęła obok niego, był pewien, że Merlin go nie lubi.

-Myślę, że twoja obecność wystarczy, aby zaćmić mój przerażający uśmiech.-usłyszał jej wesoły głos

-Z pewności.-powiedział chłodno, starając się zachować kamienną twarz

Słysząc jego odpowiedź kobieta westchnęła teatralnie i siadając, przywitała się z dyrektorem.

-Masz wisielcze poczucie humoru, profesorze Snape.-zwróciła się do niego

Severus błagał w myślach Merlina by uratował go od obecności Marine, ale ten widocznie go nie słuchał. Kobieta wciąż siedziała obok i co najważniejsze oddychała.

-Zajmij się swoim poczuciem humoru, bo z nim także nie jest najlepiej.-warknął i posmarował masłem kromkę chleba

Zaledwie chwilę później dostrzegł, że czarownica czyta coś jedząc drożdżówkę. Wpatrywał się w nią, czekając aż pobrudzi strony marmoladą, ale nic takiego się nie stało. Parskną cicho, ale wystarczająco głośno, aby siedząca obok Marine usłyszała. Czarownica spojrzała na niego z uniesioną brwią.

-Pobrudzisz kartki.-powiedział

Przeklinając się w myślach od głupców wrócił do jedzenia i przysiąg sobie, że jeszcze raz usłyszy jak do niego coś mówi to wychodzi. Jak najszybciej. Agresywnie, ale zarazem z gracją wgryzł się z kromkę, gdy usłyszał jej głos.

-Smacznego.-powiedział wbijając w niego spojrzenie czekoladowych oczu

Zakrztusił się ze wściekłości i posyłając jej spojrzenie o podobnym wydźwięku odszedł szybko od stołu. Patrzył ze złośliwą satysfakcją jak uczniowie unikają jego wzroku i z zadziwiającą szybkością schodzą mu z drogi. Miał ochotę odjąć kilku, a najlepiej kilkunastu osobom punkty, ale na to przyjdzie jeszcze czas. Za niedługo. Severus Snape, postrach Hogwartu nadchodzi.

Komentarze

Prześlij komentarz