Rozdział 7


Następne dwa tygodnie Hermiona spędziła na ciągłym sprawdzaniu niezliczonej ilości zadań domowych i ku swojemu zdziwieniu uświadomiła sobie, że Ron i Harry ze swoją ignorancją radzili sobie odrobinę lepiej niż jej aktualni uczniowie. Tego dnia zmęczona nauczycielka Obrony Przed Czarną Magią oddawała prace domowe grupie Gryfonów i Ślizgonów z trzeciej klasy. Pergaminy, na których powinien znaleźć się opis najbardziej interesującego według nich stworzenia magicznego, zawierał dokładne opisy Quidditch’a, filiżanek transmutowanych na lekcjach profesor McGonagall i innych dość dziwnych interpretacji jasnego według niej polecenia. Przeczytała na głosy kilka nazwisk i dobitnie mierząc wzrokiem wyczytanych powiedziała:

-Troll.[1] Moi drodzy Quidditch nie jest stworzeniem magicznym. To GRA.

Nawet, gdy zaakcentowała ostatnie słowo nie była pewna, czy ta informacja dotarła do jej uczniów.

-Chcę widzieć dobrze zrobione zadanie za tydzień. Na cztery stopy. Stworzenia magiczne, nie transmutowane filiżanki. Czy to jasne?

Wyczytane przez nią wcześniej osoby skwapliwie pokiwały głowami i zanotowały coś w zeszytach. Rozdała resztę prac, a po klasie rozległ się szmer niezadowolenia. Jedna z trzecioklasistek podniosła rękę i zaczęła nią wymachiwać, do złudzenia przypominając Hermionę.

-Tak?-Hermiona spojrzała na nią surowo

-Czy ja także mogłabym poprawić?-dziewczyna lekko zarumieniła się ze zdenerwowania, gdy zobaczyła zbliżającą się do niej nauczycielkę

Hermiona pochyliła się nad dziewczyną i spojrzała na ocenę. Okropny.

-Tak panno White, może pani poprawić. Tak samo jak reszta, która dostała Okropny. Ale nic powyżej Okropnego. Troll obowiązkowo, Okropny z wyboru.-westchnęła Hermiona- Na dzisiejszej lekcji będziemy mówić o boginach, następne zajęcia będą czysto praktyczne, więc książki nie będą wam potrzebne. Otwórzcie je na stronie 45.

W klasie rozległ się kojący szum przewracanych kartek i Gryfonka musiała poczekać, aż każdy znajdzie wskazaną przez nią stronę. W sali zapadła cisza.

-Czy ktoś wie czym jest bogin?-zapytała-Bez zaglądania do książki panie Hateway.

Chłopak podniósł wzrok znad tekstu i speszył się lekko. Wzrok Hermiony przyciągnęła wyciągnięta ku górze ręka jednej z uczennic. Nic nie mówiąc skinęła głową, aby usłyszeć wyjaśnienie dziewczyny.

-Bogin to zjawa, która przybiera postać tego, czego najbardziej boimy się w danym momencie.-głosy dziewczyny drżał niepewnie, ale uśmiechnięta Hermiona zachęciła ją do dalszego mówienia- Przy większej ilości osób bogin nie wie w co się przemienić, więc próbuje połączyć strach kilku osób.

-I co wtedy się dzieje?-zapytała czarownica

-Przybiera często dość komiczną postać, w której łączy elementy każdego strachu, który wyczuwa.

-Dziękuję, panno Prettyapple[2].-Hermiona skinęła dziewczynie z uznaniem-Dziesięć punktów dla Slytherinu. Panie Hateway proszę przestać się wygłupiać, bo dostanie pan szlaban.

Chłopak uspokoił się natychmiast, a jego mina wyrażała szczere zdziwienie, ponieważ ktoś zwrócił mu uwagę. Niedoczekanie, które Hermiona postanowiła zignorować.

-A więc wracając do tematu lekcji. To co powiedziała panna Prettyapple o boginie jest bardzo dobrą definicją jego postaci. Bogin przybiera postać tego, czego w danym momencie się boimy. Jednak bogin nie posiada takiej samej siły magicznej jak oryginalny przedstawiciel naszego strachu. Do pokonania bogina potrzebne jest zaklęcie Riddikulus. Jest to urok, który wymaga od was koncentracji i wyobraźni. Rzucając to zaklęcie trzeba wyobrazić sobie jak bogin zmienia się w coś zabawnego. Dobrą bronią jest też szczery śmiech, ale zaklęcie jest z pewnością skuteczniejsze.-Hermiona spojrzała na klasę, powodując powstanie gęsiej skórki u swoich studentów-Kto wie gdzie można znaleźć bogina?

Nie uzyskała odpowiedzi na swoje pytanie, ponieważ ktoś gwałtownie wtargnął do klasy. Na progu sali stanął Dumbledore. Na jego twarzy widniało głębokie zmartwienie, a oddech był lekko przyspieszony, najpewniej od biegania. Gryfonka mimowolnie wyobraziła sobie dyrektora w otoczeniu motyli, biegnącego przez łąkę tanecznym krokiem. Okropny widok.

-Profesor Rickman jest nam panie pilnie potrzebna.-powiedział taksując ją jasnym spojrzeniem-Za dziesięć minut w Skrzydle Szpitalnym.

Mężczyzna wyszedł tak szybko jak się pojawił, zostawiając lekko oniemiałą Hermionę. Nauczycielka potrząsnęła burzą loków, które już zdążył uwolnić się z koka i zwróciła się do uczniów.

-Koniec lekcji, na następną lekcje przynieście tylko różdżki.-zakomunikowała i szybkim krokiem wyszła z klasy

Jej kroki odbijały się od pustych ścian korytarzy, a jej tempo grożące niefortunnym upadkiem, nie podobało się niektórym obrazom.

-Wolniej!-krzyczały oburzone

Zdenerwowana Hermiona zignorowała pełne nagany krzyki i weszła do Skrzydła Szpitalnego. Zastała tam już McGonagall, Severusa, dyrektora i oczywiście znerwicowaną panią Pomfrey, wpatrujących się w kogoś leżącego na szpitalnym łóżku.

-Co się stało?-zapytała, ale jedyne co otrzymała to niechętne spojrzenie Minerwy

Stanęła obok Snape’a i zajrzała ponad jego ramieniem. Na łóżku leżał uczeń piątej klasy. Jego skóra byłaby kredowobiała, gdyby nie lekki odcień fioletu i żyły prześwitujące przez nią, usta miał sine, a oddech słaby. Gryfonce wydawało się, że wręcz czuje zimno bijące od ciała chłopca.

-O mój boże…-wyszeptała i usiadła na łóżku obok-Co mu się stało?

-Liczyliśmy, że ty nam powiesz.-powiedział zimno Severus-Podejrzewamy, że to jakaś klątwa, ponieważ nie znam żadnego eliksiru, czy też żadnej trucizny o takim działaniu. Tutaj to ty jesteś specjalistką od takich rzeczy.

Czarownica zamknęła oczy i wciągnęła głęboko powietrze, aby się uspokoić.

-A podobno widziałaś wiele.-parsknęła cicho McGonagall, ale i tak wszyscy ją usłyszeli

-Widziałam.-Hermiona Granger uniosła głowę i spojrzała w oczy nauczycielce-Widziałam więcej niż bym chciała. Widziałam jak moi przyjaciele co roku narażą życie. Raz trójgłowy pies, drugi raz ogromny wąż, za trzecim razem morderca, który chce dopaść jednego z nich, znalazł się także smok i parę osób, przeciw którym musieliśmy się zmierzyć. Na moich oczach umierali ludzie, ponieważ ja nie byłam wstanie im pomóc. Musiałam odebrać pamięć moim rodzicom, aby ON ich nie dopadł. Mój przyjaciel musiał umrzeć, aby inni mogli żyć.-jej głos cicho odbijał się od ścian.-Nikt nie wie dlaczego przeżył tą klątwę dwa razy.

Najpewniej ku szczęściu Herminy nikt nie usłyszał jej ostatniego zdania. Dziewczyna podeszła do chłopca i dotknęła jego czoła. Mimo chłodu bijącego od ciała, skóra była wręcz gorąca. Gryfonka przypomniała sobie wszystkie klątwy, które znała, wszystkie zaklęcia, ale nic nie powodowało takich objawów. Nic. Zastanowiła się nawet nad mugolskim chorobami, ale czarodzieje byli na nie odporni.

-Nie wiem co jest temu chłopcu.-wyszeptała-Nigdy nawet nie słyszałam o czymś takim.

-Tak myślała.-żachnęła McGonagall-Pewnie te smoki i ogromne węże to tylko puste prze…

-Minerwo!-głos dyrektora natychmiast uciszyła nauczycielkę transmutacji-Profesor Rickman ma prawo nie widzieć co to jest, przecież żadne z nas nie jest chodzącą encyklopedią. Każde z nas ma prawo do niewiedzy. Tak naprawdę nie wiem z czym mamy do czynienia. Na razie musze powiadomić rodziców chłopca.-w głosie Albusa słychać była autentyczny smutek-Proszę powiadomić wszystkich nauczycieli o dzisiejszym zebraniu. U mnie w gabinecie, po kolacji.

Dyrektor wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego, a cisza zaczęła ciążyć Hermionie. Chciała coś powiedzieć, ale pani Pomfrey ubiegła się.

-Szkoda chłopca.-westchnęła-A teraz wynocha.

Cała trójka została wygoniona na korytarz i w milczeniu skierowali się każde w swoją stronę. Hermiona nie miała już dzisiaj żadnych zajęć, ani prac do sprawdzenia, więc od razu skierowała się do biblioteki. W progu przywitała się z panią Pince i od razu skierowała się do działu ksiąg zakazanych. Czas, który pozostał jej do kolacji, spędziła w bibliotece, zakopana w stosie książek. Usilnie poszukiwała jakichkolwiek informacji, które choćby podpowiedziałyby jej co się stało chłopcu, ale nic nie znalazła.

Do Wielkiej Sali weszła rozczarowana, wciąż zastanawiając się czy czego przypadkiem nie pominęła. Nawet nie zauważyła ciszy, która panowała w pomieszczeniu. Dopiero, gdy usiadła, uświadomiła sobie, że nikt nie rozmawia, nikt się nie śmieje. Panowała niezmierzona cisza, która widocznie ciążyła na barkach każdego. Jeden chłopiec, jedno wydarzenie, a odbiło się na całej szkole. Westchnęła smutno i spuściła wzrok. Nikt nic nie tknął, ona sama tylko machała delikatnie widelce, obracając go w powietrzu. Zaledwie piętnaście minut później Wielka Sala opustoszała, wszyscy uczniowie opuścili ją jakby jeszcze bardziej przybici. Po chwili milczenie cała kadra nauczycielska ruszyła za zamyślonym i przypominającym zjawę dyrektorem. Ich kroki odbijały się echem po korytarzu, musieli wyglądać śmiesznie, normalnie roześmiała by się, ale normalnie nie byłoby potrzebne zebranie. Poczuła łzy napływając do oczy i odruchowo złapała się za ramie, na którym widniała blizna. Pamiątka po Bellatrix. Spokojnie Hermiono, ona nie żyje. Molly ją zabiła. Co prawda w przyszłości, ale teraz jest w Azkabanie. Ale można uznać, że nie żyje.

-Dobrze się czujesz?-usłyszała drwiący głos Severusa

-Tak, dziękuję.-odpowiedziała krótko, mając przed oczami scenę jego śmierci

***

Severus obserwował ją podczas kolacji i jego uwadze nie mogła umknąć ilość niezjedzonego przez nią jedzenia. Zresztą nikt dzisiaj nic nie tknął, nawet on. Czuł nieprzyjemny ucisk w żołądku i pomimo maski obojętności, czuł wszechobecny niepokój. Uczniowie dość szybko opuścili Wielką Salę, więc on wraz z resztą nauczycieli ruszył za dyrektorem do jego gabinetu na zebranie. Widział ból w oczach Marinę, mimo okalających jej twarz gęstych loków. Jego uwadze nie umknęły łzy, które zalśniły w jej oczach.

-Dobrze się czujesz?-zapytał

Chciał, żeby to zabrzmiało miło, ale nic nie mógł poradzić na fakt, że w jego głosie słychać było tak dobrze mu znaną drwinę.

-Tak, dziękuję.-usłyszał krótką odpowiedź

Nawet nie był pewien czy jego pytanie dotarło do dziewczyny, która wydawała się być nieobecna duchem. Doszli do gabinetu i zaledwie chwilę później siedzieli, bądź też stali spoglądając po sobie ponuro.

-Wszyscy wiem, dlaczego was tu wezwałem.-zaczął dyrektor-Jednego z naszych uczniów dopadła dziwna choroba i ani Severus, ani profesor Rickman nie są w stanie stwierdzić co to może być.

Poczuł jak nieprzyjemny grymas wstępuje na jego twarzy, gdy usłyszał swoje imię. Natomiast wspomniana po nim nauczycielka wbiła się w wyczarowany przez siebie fotel.

-Albusie wszyscy wiemy czym zajmował się Severus.-powiedziała przemądrzałym tonem jedna z nauczycielek-Skąd masz pewność, że to nie on? Może tylko udaję, że nie wie co jest temu chłopcu.

Usłyszał zgodne pomruki, które ucichły pod wpływem ostrego spojrzenia potężnego czarodzieja.

-Najpierw chciałbym usłyszeć co na ten temat chcą powiedzieć zainteresowani.-zakomunikował i wbił wzrok w Marinę, która widocznie otrząsnęła się z największego szoku

Młoda nauczycielka odchrząknęła i zaczęła mówić.

-Jak już dzisiaj powiedziałam w obecności paru osób nie wiem co może dolegać chłopcu. Przeanalizowałam różne możliwości i każda wydała mi się równie absurdalna. Podejrzewam, że może to być nieznana nam klątwa bądź trucizna. Po wizycie w Skrzydle Szpitalnym skierowałam się do Działu Ksiąg Zakazanych i przejrzałam część z nich, ale na razie nic nie znalazłam.-jej głos był pewien i jakby pełen pasji-Zamierzam kontynuować poszukiwania w tamtej części biblioteki i prosiłabym kadrę, aby wedle możliwości mi pomogła, a profesora Snape’a o to, aby upewnił się czy w jego księgozbiorze nie znajduje się odpowiedź na nasze problemy.

Severus skinął głową i uśmiechnął się cierpko.

-Podejrzewam, że niektórzy są zdania, że nawet nie zajrzę do tych ksiąg.-powiedziała chłodno-Zamierzam was zaskoczyć, gdyż w wolnej chwili zacząłem je przeglądać.

-Oczywiście.-prychnęła ta sama nauczycielka co wcześniej-I my mamy ci wierzyć. Czemu nie pozwolisz, nam przejrzeć swojego księgozbioru?

-Nie musicie mi wierzyć.-suchy ton jego głosu zdezorientował nieufną profesorkę-I mogę dać ci parę ksiąg do przejrzenia. O ile oczywiście parasz się czarną magią.

Twarz kobiety wykrzywiła się wściekle, a z ust poleciały najróżniejsze przymiotniki o niekoniecznie pozytywnym zabarwieniu. Nikt nie kwapił się, aby przerwać kobiecie i pewnie krzyczałaby na obojętnego Severusa jeszcze jakiś czas, gdyby ktoś nie rzucił na nią Silencio.

-Pani profesor-zaczęła spokojnie Marine-proszę o spokój. Złość jest tu nie wskazana. Zebraliśmy się, aby znaleźć sposób na pomoc chłopcu, a nie po to, aby się wzajemnie przekrzykiwać. Jeśli nie ufa pani profesorowi Snape’owi to proszę zaufać dyrektorowi.

Nauczycielka fuknęła na młodszą kobietę, ale nawet nie zdejmując z siebie zaklęcia, wróciła na miejsce.

-Dziękuję profesor Rickman.-Albus uśmiechnął się do Hermiony-Nauczycieli proszę, aby pomogli Marinę w przeszukiwaniu działu ksiąg zakazanych. Myślę, że sporządzimy listę wszystkich ksiąg i każdy, oprócz Severusa, który ma własną biblioteczkę, dostanie swój przydział ksiąg do przeszukania. Jakiekolwiek działanie mogące pomóc chłopcu można prowadzić także na własną rękę. O ile to nie zagraża niczyjemu bezpieczeństwu. Koniec zebrania.

Nauczyciele zaczęli się rozchodzić, rzucając mu niechętne spojrzenia. On sam nie ruszył się z miejsca, mając sprawę do dyrektora. Poczekał aż wszyscy opuszczą gabinet i poruszył dręczącą go kwestię.

[1] Taka nasza jedynka jak coś Jeśli chcecie, żebym gdzieś podała cały system oceniania w Hogwarcie to piszcie w komentarzach
[2] Prettyapple (ang.)- śliczne jabłuszko

Komentarze