Rozdział 12


Hermiona wciąż nie mogła uspokoić się po wizycie u Harry’ego. Co prawda, ledwie udało jej się na niego zerknąć, ale to i tak dużo. Była ciekawa, czy ma szansę na więcej takich wypraw. Posłodziła herbatę i przygryzła delikatnie łyżeczkę. Syknęła, gdy gorący metal poparzył jej wargę.

-Powinnaś bardziej uważać.-usłyszała głos dyrektora

-Oczywiście.-uśmiechnęła się, mimo że przed oczami miała jego martwe ciało

Położyła łyżeczkę na spodek, a picie herbaty odłożyła na później, aby nie sparzyć się ponownie. Do jej nosa dolatywały zapachy różnych potraw, ale nie była pewna na co ma ochotę. W końcu sięgnęła po zwykłego tosta i wgryzła się w niego pogrążając się we wspomnieniach, całkowicie odgradzając od innych.

Hermiona nareszcie napiła się herbaty i stwierdziła, że ma ochotę na coś mocniejszego. Najlepiej śmiertelną truciznę. Zaczęła nawet rozważać, czy zerwanie z Ronem nie byłoby prostsze, ale teraz nie było odwrotu. Życie musi toczyć się dalej.

Ruszyła do swojego gabinetu po parę potrzebnych jej ksiąg, po drodze zahaczając o bibliotekę. Czarownica szła teraz z trzema opasłymi tomami na rękach, nie widząc nic dalej niż dwadzieścia centymetrów od czubków palców. Starając się zachować równowagę, wyciągnęła różdżkę i zaklęciem otworzyła drzwi.

-Nie masz nic ciekawszego do roboty?-Severus siedział przy jej biurku, czytając zabraną jej książkę-Czy czytanie to całe twoje życie?

Zamknął opasły tom i spojrzał na nią bez cienia uśmiechu na ustach. Zignorowała jego docinki i położyła niesione przedmioty na biurku, które zaskrzypiało i ugięło się po ich ciężarem. Miała nadzieje, że blat jednak wytrzyma.

-Szukasz tu czegoś Severusie, czy może znowu chcesz mi coś zabrać?-zapytała siląc się na spokój

Mistrz Eliksirów spojrzał na nią z powagą i wstał, aby do niej podejść. Trzymaną w ręce książkę położył na tych, które ona sama przed chwilą przyniosła i wskazał ciągnące się w nieskończoność małe literki.

Klątwa ta dotyka bez powodu. Jest jak śmierć. Mówią na nią utrapienie bogatych, bo ich właśnie najczęściej dotyka. Bo to oni wyrządzają innym najwięcej szkód. Nie rzuca się jej bezpośrednio na osobę, czy przedmioty jej osobistego użytku. Obejmuje się nią cały budynek, cały obszar, w którym ona najczęściej przebywa. Klątwa atakuje stopniowo, wszystkich. Nie wiadomo kiedy trafi na ciebie. Rzucenie jej jest stosunkowo trudne, ale nie niemożliwe. Jest jej kilka rodzajów, ale nie wpływa to na zaklęcie, z pomocą którego zakłada się klątwę. Interesujący jest fakt, że klątwa nie dotyka rzucającego, omija go i to on wybiera kolejne ofiary i momenty w których atakuje.

Najczęściej jej objawami jest biała, lekko fioletowa i lodowata skóra, słaby oddech, sine usta i prześwitujące żyły. W końcu całe domy pogrążają się w końcu we mgle i chłodzie. Mówi się, że nie da się jej zdjąć, ale to, że wielu popełniło błąd próbując, nic nie znaczy. Klątwę jest zdjąć stosunkowo łatwo. Wystarczy zabić tego kto ją rzucił i wszystkie jej objawy znikają. Pozostaje pytanie, jak znaleźć winowajcę. Sam się w końcu ujawnia, ogarnięty szaleństwem, rzucający zaklęcia na każdego. Dążący do unicestwienie wszystkich, który stoją na drodze do jego celu. Maszyna śmierci. Tak, więc powodzenia z rzucaniem zaklęcia. Szaleństwo to jedyny objaw uboczny, o którym warto wspomnieć.

Potrzebne produkty:

20 ml smoczej krewi

3 łzy feniksa

skrawek skóry testrala

5 ml jadu

skorupka żmijoptaka

sproszkowany szkielet syreny

pijawka

Czas przygotowania: 2 lata

Sposób przy…

Ktoś nagle zamknął jej księgę przed oczami. Hermiona odskoczyła jak oparzona i spojrzała krzywo na Snape’a.

-Nie skończyłam.-oświadczyła

-Przeczytałaś wystarczająco.-warknął

Przez dłuższą chwilę w gabinecie panowała cisza.

-Uważasz, więc, że ktoś rzucił tę klątwę na Hogwart.-westchnęła w końcu- I mówisz mi to w ten sposób, ponieważ normalna prośba była poniżej twojej godność. Zwłaszcza, że jestem gryfońską szlamą.

Parsknęła pod nosem i spojrzała na niego hardo.

-Tak uważasz, Rickman?-zasyczał i zbliżył się do niej-Nawet nie wiedziałem, że jesteś szlamą, ale masz rację to wystarczający podwód, aby nie prosić cię wprost i nie ujawniać naszej współpracy.

Wyszedł tak szybko jak o mało nie przytrzasnął jej przed chwilą nosa. Czarownica spojrzała na zegarek i wzdrygnęła się. Zaraz będzie spóźniona.

Po skończonych zajęciach Hermiona ruszyła prosto do swojego gabinetu, aby przemyśleć teorię Snape’a. Bez słowa minęła wychodzącego z Wielkiej Sali Aleksandra, uśmiechając się pod nosem. Miał za swoje, jego zachowanie podczas ich wspólnego spotkania było karygodne i niemoralne. Teraz ponosi za to karę.

***

Severus usiadł zrezygnowany w swoim gabinecie i potarł skronie. Kobiety, zawsze miał z nimi problem. Durny Dumbledore, zakichana Rickman, szlamowata Evans, ten szczeniak Potterów. Jego życie z pewnością przypominało bajkę o rycerzu, który nie mógł znaleźć swojej księżniczki, ponieważ ciągle mu się wymykała. Tylko, że książę z bajki w końcu ją znajdzie. A jego kto zechce. Bellatrix? Ta wiedźma nigdy mu nie ufała. I dobrze. Teraz grzała celę w Azkabanie, a dementorzy byli jej przyjaciółmi. Ciekawe ile potrwa taka sielanka. Severus spojrzał kpiąco na stos gazet, które obwieszczały światu śmierć Lorda Voldemorta. Głupcy, on i tak wróci, a wtedy już nie będzie wam do śmiechu.

Pozłacany kieliszek z cichym śpiewem rozbił się o ścianę i rozbłysnął na zimnej podłodze. McGonagall by go zabiła za zniszczenie tak cennego naczynia, ale prędzej sama umrze. Warknął cicho i wyszedł z wypełnionego przytłumionym światłem gabinetu.

Zimny wiatr świstał dookoła niego, a skryte w mroku stworzenia śledziły każdy jego ruch.

-Nie powinieneś chodzić sam Książę Półkrwi.-wyszeptał centaur, wychodząc z cienia

-Zdradź swe tajemnice Aglaophotisie.-wymruczał-Powiedz kto pogrąża Hogwart w cieniu.

-Dużo żądasz.-pokręcił głową półkoń- Nie mogę ci tego dać, ale możesz otrzymać ode mnie podpowiedź. Pamiętaj jednak, że mój lud upomni się o zapłatę.

Czarne oczy Severusa wpatrywały się zimno o stworzenia, a usta mężczyzny drgnęły w ledwo zauważalnym uśmiechu.

-Zgoda, zapłacę każdą cenę.

***

Czarnoksiężnik zamieszał eliksir, rozkoszując się jego ostrym, drażniącym zapachem, który stopniowo odbierał mu węch. Czas wybrać kolejną ofiarę. Wypowiadał ostre słowa, które rozbrzmiewały echem w pomieszczeniu.

-Hodie tracto Marine Rickman.

Odsunął się od buchającego gorącą parą kociołka i uśmiechnął się pod nosem. Zemsta to cudowny akt.

Komentarze

  1. Robi się coraz ciekawiej.
    Wesołych Świąt! :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopiero trafiłam na Twój blog :-) Jest świetny i bardzo mi się podoba pomysł na to opowiadanie. Jest inny niż wszystkie, które czytałam :-D Powodzenia i czekam na next ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajne opowiadanie, więc dołączam do grona stałych czytelników c:
    Nie mogę się doczekać, aż wyjdzie na jaw kto za tym wszystkim stoi.
    Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Nowy rozdział powinien pojawić się na początku ferii :)

      Usuń

Prześlij komentarz