Rozdział 14
Dumbledore, niczym przytłoczony wiedzą duch, monotonnie przechadzał się po swoim gabinecie, oczekując na przyjście Aleksandra. Nauczyciel spóźniał się już od ciągnącego się w nieskończoność drugiego kwadransa i straszy mężczyzna zaczynał się już irytować. Dopiero dwadzieścia minut później drzwi otworzyły się z delikatnym skrzypieniem, zwiastując nadejście oczekiwanego od dłuższego czasu intruza. Albus z irytacją wypuścił powietrze z płuc i spojrzeniem jasnoniebieskich oczu zmroził przybyłego. Zaraz potem jednak uśmiechnął się i zaproponował:
-Cytrynowego dropsa?
Czarodziej uśmiechnął się ponuro i siadając, poprawił szatę.
-Nie dziękuję i przepraszam za spóźnienie, ale miałem dość irytującego gościa.-jego głos niczym wzburzony kurz zatańczył w powietrzu i osiadł cienką warstewką na wszystkim co napotkał opadając
-Oczywiście.-dyrektor z zamyśleniem pokiwał głową- Następnym razem proszę jednak, abyś mnie uprzedził. Najlepiej byłoby jednak, byś się więcej nie spóźniał.
Nauczyciel Starożytnych Run bez słowa przyjął jego słowa i rozsiadł się wygodniej, czekając na rozwój wydarzeń.
-Miałeś się do niej zbliżyć. Udało ci się, prawie. Aleksandrze.
Czarodziej wzdrygnął się słysząc swoje imię, wypowiedziane przy akompaniamencie jadu i trucizny, którymi przesiąknięte były słowa Dumbledore’a.
-Chciałeś zrobić wszystko za szybko. Za bardzo naciskałeś i w tym momencie nie mamy szansy, aby zbliżyć się do naszej panny Rickman z twoją pomocą. Powiedz mi proszę jak teraz mam bez jej pomocy osiągnąć swój cel. I w dodatku nie wzbudzić podejrzeń Severusa.
-Sam chciałeś przyspieszyć Albusie.-pokręcił głową z rezygnacją w głosie Aleksander-Ja tylko wykonywałem twoje polecenia.
Przez sekundę wydawało mu się, że widzi gniew na twarzy potężnego czarodzieja, ale na jego twarzy widniał jednak pełen skruchy uśmiech.
-Masz rację. Zupełną. Mam teraz dla ciebie nowe zadanie.
***
Hermiona była niezmiernie zdziwiona, gdy ujrzała na progu swojego gabinetu Aleksandra, który ściskał w ręce marnie wyglądający bukiet fiołków, jakby ten miał uratować mu życie i patrzył na nią wzrokiem niewinnego winowajcy. Wcześniejszy gniew już ją opuścił i spojrzała na niego z umiarkowany zainteresowaniem. Zamknęła drzwi pomieszczenia i z uniesioną brwią czekała aż mężczyzna sam coś powie. Jednak Aleksander milczał wciąż wpatrując się w nią z tym irytującym wyrazem twarzy.
-O co chodzi?-zapytała w końcu, tupiąc nogą
-Chciałbym cię bardzo przeprosić za tamten wieczór.-jęknął żałośnie, a na jego twarzy pojawiła się ulga, jakby zrzucił z serca jakiś ciężar-Nie jestem w stanie wrazić jak bardzo podle czuje się, gdy myślę o tym jak cię potraktowałem. Rozumiem, że nie mogę na nic więcej liczyć, więc moglibyśmy przynajmniej zachowywać się jak przyjaciele lub współpracownicy z dobrymi relacjami.
Hermiona przekrzywiła lekko głowę, czując jak kręcone włosy opadają jej na ramiona.
-Niech ci będzie, ale to tylko dlatego, że nie chcę, aby gadano z moim placami jaka jestem okrutna i bezmyślna odrzucając tak wspaniałą propozycję.
Bez słowa przyjęła kwiaty i zanim ruszyła korytarzem w stronę lochów, wezwała jednego ze skrzatów, aby wstawił je do wazonu u niej w pokoju. Severus chciał z nią rozmawiać, ale za każdym razem, gdy tylko kierowała się do jego gabinetu, gdzie byli umówieni, coś jej przeszkadzało. Raz był to sam Dumbledore prosząc o drobną przysługę, innym razem pani Pince lub pani Pomfrey. Nie potrafiła odmówić, jakby kierowana dawną sympatią.
Chłód korytarza przenikał ją do szpiku kości, a delikatna, ledwie widoczna mgiełka unosiła się z jej ust. Zadrżała lekko i ku swojemu niezadowoleniu dostrzegła zmierzającą w jej stronę jedną z nauczycielek. Przez miała nadzieję, że kobieta minie ją bez większego zainteresowania, jednak jej marzenia szybko zostały rozwiane.
-Profesor Rickman!-zawołała uszczęśliwiona-Jak miło panią widzieć.
Kobieta objęła ją ramieniem i spróbowała zawrócić w stronę swojego celu, jednak Hermiona tym razem postanowiła dotrzeć do zniecierpliwionego Severusa, który jej wymówki przyjmował z chłodnym, pełnym kpiny uśmieszkiem.
-Naprawdę panią też miło widzieć, ale…
-Ale Marine jest już umówiona ze mną i jest to sprawa wielkiej wagi.-chłodny głos Snape’a odbił się od ścian i przedłużony w swym brzmieniu, nabrał jeszcze bardziej złowieszczy ton
Czarownica puściła ją i z niechęcią spojrzała na Mistrza Eliksirów. Wyglądała jakby chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała. Ciemna strona życia mężczyzny miała prześladować go jeszcze przez wiele lat. Bez słowa odwróciła się na pięcie i w towarzystwie cichego szelestu szat skierowała się w kierunku wyższych pięter zamku.
-Chodź Rickman-warknął i szybkim krokiem ruszył do swojego gabinetu
Hermiona z westchnieniem podążyła za nabierającym nadzwyczajną prędkość nauczycielem Eliksirów.
Jego gabinet, surowo umeblowane pomieszczenie, nie zachęcał do dłuższego przebywania w nim. Usiadła na twardym fotelu i poczuła jak jej mięśnie protestują pod wpływem tak twardego siedziska.
-Powiedz mi, czy każesz siadać na tym fotelu swoim najukochańszym uczniom, czy po prostu masz skłonności sadystyczne?-zapytała, zachowując obojętną minę
-Stawiałbym na skłonności, ale nie dam sobie za to nic uciąć.-parsknął i zapalił świecę
Jej płomień zatańczył, a razem z nim upiorne cienie na gołych ścianach.
-Jakże romantycznie.-mruknęła-Chciałeś rozmawiać.
Skinął głową w milczeniu i usiadł na fotelu pod drugiej stronie zawalonego papierami biurka.
-Klątwa to nie jest nasz jedyny problem. Rozmawiałem z centaurami i zdradziły mi parę szczegółów.
-Z pewnością nie za darmo.-zauważyła Hermiona, mrużąc oczy z zaniepokojeniem
Mistrz Eliksirów wzruszył jedynie ramionami.
-Zanim wyjawię ci to co mi przekazały, muszę wiedzieć, że mogę ci ufać.-uśmiechnął się drwiąco-Nie będę cię prosił o złożenie Wieczystej Przysięgi, to zbyt duża odpowiedzialność. Jednak muszę przyznać, że coś mnie w tobie zaintrygowało.
Wstał i omijając biurko stanął za nią. Przez chwilę panowała tam zupełne cisza, zakłócana jedynie świstem wypuszczanego z płuc powietrza.
-Minerwa także to zauważyła. Nie ufała ci.-stwierdził beznamiętnie-Ja mam ochotę zaryzykować. Pod jednym warunkiem.-zamilkł czekając na jej ruch
-Jakim warunkiem?-zapytała w myślach kalkulując o co mógłby ją poprosić
Usłyszała jego cichy, szorstki śmiech, który raptem urwał się jak film.
-Chciałbym wiedzieć kim tak naprawdę jest Marinę Rickman.-wysyczał
Hermiona poczuła jak jej ciało się napina, a zmysły wyostrzają. Nie mogła mu powiedzieć, protestowała przeciwko temu każda komórka jej ciała. To było zbyt niebezpieczne. Oczyma wyobraźni widziała jak za kilka lat wchodzi na Wielką Salę, a Severus mierzy ją tym swoim zimnym, obojętnym wzrokiem, rozpoznając w niej koleżankę pracy. Ta nienawiść z jaką traktował wychowanków innych domów, to jak ją ignorował. Nawet jeśli mu teraz nie powie i tak ją rozpozna, więc co to za różnica? Podjęła decyzję.
-No dobrze.-westchnęła-I tak być się kiedyś dowiedział. Nazywam się…
Snape położył jej dłoń na ustach, nie dając dokończyć i puścił ją dopiero, gdy miał pewność, że nic nie powie. Obróciła się i spojrzała na niego nie rozumiejąc o co mu chodzi. Uniósł różdżkę i drzwi otworzyły się ukazując małego, pucołowatego trzecioklasistę.
-Co tutaj robisz?-Severus wycelował w niego różdżkę i przyszpilił do ściany- Nikt nie nauczył cię pukać smarkaczu?
Chłopiec drżał, a łzy migotały w jego oczach jak płomienie świeczki.
-Profesorze Snape.-westchnęła-To tylko dziecko.
Mężczyzna jednak nie puszczał, wbijając w ucznia stalowe spojrzenie czarnych oczu, które przyprawiały o dreszcze.
-Severusie puść go.-czarodziej puścił, ale jego różdżka była wciąż w pogotowiu-To tylko dziecko.-powtórzyła
-Ja…-zaczął trzecioklasista- Zgu.. zgubiłem się. Szed… Szedłem na szlaban. Chciał… Chciałem się zapytać, co mam robić.
Z każdym słowem jego głos był wyższy o ton, a mężczyzna widocznie coś sobie przypomniał.
-Teraz już pamiętam.-uśmiechnął się drwiąco-Idź proszę wyszoruj toalety w całej szkole. Bez użycia magii.
Chłopiec z nadmiernym entuzjazmem pokiwał głową i zniknął im z oczu.
-Nazywam się Hermiona Granger.-poczuł na skórze drżenie powietrza, gdy zbliżyła wargi do jego ucha- Liczę, że za niedługo wywiążesz się ze swojej części umowy.
To wystarczyło, aby obudzić tłumione od dawna pragnienie. Powietrze drażniło jego płuca, a serce zabiło szybciej, gdy otarła się o niego, aby opuścić lochy. Hermiona Granger. Ciekawie.
-Cytrynowego dropsa?
Czarodziej uśmiechnął się ponuro i siadając, poprawił szatę.
-Nie dziękuję i przepraszam za spóźnienie, ale miałem dość irytującego gościa.-jego głos niczym wzburzony kurz zatańczył w powietrzu i osiadł cienką warstewką na wszystkim co napotkał opadając
-Oczywiście.-dyrektor z zamyśleniem pokiwał głową- Następnym razem proszę jednak, abyś mnie uprzedził. Najlepiej byłoby jednak, byś się więcej nie spóźniał.
Nauczyciel Starożytnych Run bez słowa przyjął jego słowa i rozsiadł się wygodniej, czekając na rozwój wydarzeń.
-Miałeś się do niej zbliżyć. Udało ci się, prawie. Aleksandrze.
Czarodziej wzdrygnął się słysząc swoje imię, wypowiedziane przy akompaniamencie jadu i trucizny, którymi przesiąknięte były słowa Dumbledore’a.
-Chciałeś zrobić wszystko za szybko. Za bardzo naciskałeś i w tym momencie nie mamy szansy, aby zbliżyć się do naszej panny Rickman z twoją pomocą. Powiedz mi proszę jak teraz mam bez jej pomocy osiągnąć swój cel. I w dodatku nie wzbudzić podejrzeń Severusa.
-Sam chciałeś przyspieszyć Albusie.-pokręcił głową z rezygnacją w głosie Aleksander-Ja tylko wykonywałem twoje polecenia.
Przez sekundę wydawało mu się, że widzi gniew na twarzy potężnego czarodzieja, ale na jego twarzy widniał jednak pełen skruchy uśmiech.
-Masz rację. Zupełną. Mam teraz dla ciebie nowe zadanie.
***
Hermiona była niezmiernie zdziwiona, gdy ujrzała na progu swojego gabinetu Aleksandra, który ściskał w ręce marnie wyglądający bukiet fiołków, jakby ten miał uratować mu życie i patrzył na nią wzrokiem niewinnego winowajcy. Wcześniejszy gniew już ją opuścił i spojrzała na niego z umiarkowany zainteresowaniem. Zamknęła drzwi pomieszczenia i z uniesioną brwią czekała aż mężczyzna sam coś powie. Jednak Aleksander milczał wciąż wpatrując się w nią z tym irytującym wyrazem twarzy.
-O co chodzi?-zapytała w końcu, tupiąc nogą
-Chciałbym cię bardzo przeprosić za tamten wieczór.-jęknął żałośnie, a na jego twarzy pojawiła się ulga, jakby zrzucił z serca jakiś ciężar-Nie jestem w stanie wrazić jak bardzo podle czuje się, gdy myślę o tym jak cię potraktowałem. Rozumiem, że nie mogę na nic więcej liczyć, więc moglibyśmy przynajmniej zachowywać się jak przyjaciele lub współpracownicy z dobrymi relacjami.
Hermiona przekrzywiła lekko głowę, czując jak kręcone włosy opadają jej na ramiona.
-Niech ci będzie, ale to tylko dlatego, że nie chcę, aby gadano z moim placami jaka jestem okrutna i bezmyślna odrzucając tak wspaniałą propozycję.
Bez słowa przyjęła kwiaty i zanim ruszyła korytarzem w stronę lochów, wezwała jednego ze skrzatów, aby wstawił je do wazonu u niej w pokoju. Severus chciał z nią rozmawiać, ale za każdym razem, gdy tylko kierowała się do jego gabinetu, gdzie byli umówieni, coś jej przeszkadzało. Raz był to sam Dumbledore prosząc o drobną przysługę, innym razem pani Pince lub pani Pomfrey. Nie potrafiła odmówić, jakby kierowana dawną sympatią.
Chłód korytarza przenikał ją do szpiku kości, a delikatna, ledwie widoczna mgiełka unosiła się z jej ust. Zadrżała lekko i ku swojemu niezadowoleniu dostrzegła zmierzającą w jej stronę jedną z nauczycielek. Przez miała nadzieję, że kobieta minie ją bez większego zainteresowania, jednak jej marzenia szybko zostały rozwiane.
-Profesor Rickman!-zawołała uszczęśliwiona-Jak miło panią widzieć.
Kobieta objęła ją ramieniem i spróbowała zawrócić w stronę swojego celu, jednak Hermiona tym razem postanowiła dotrzeć do zniecierpliwionego Severusa, który jej wymówki przyjmował z chłodnym, pełnym kpiny uśmieszkiem.
-Naprawdę panią też miło widzieć, ale…
-Ale Marine jest już umówiona ze mną i jest to sprawa wielkiej wagi.-chłodny głos Snape’a odbił się od ścian i przedłużony w swym brzmieniu, nabrał jeszcze bardziej złowieszczy ton
Czarownica puściła ją i z niechęcią spojrzała na Mistrza Eliksirów. Wyglądała jakby chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała. Ciemna strona życia mężczyzny miała prześladować go jeszcze przez wiele lat. Bez słowa odwróciła się na pięcie i w towarzystwie cichego szelestu szat skierowała się w kierunku wyższych pięter zamku.
-Chodź Rickman-warknął i szybkim krokiem ruszył do swojego gabinetu
Hermiona z westchnieniem podążyła za nabierającym nadzwyczajną prędkość nauczycielem Eliksirów.
Jego gabinet, surowo umeblowane pomieszczenie, nie zachęcał do dłuższego przebywania w nim. Usiadła na twardym fotelu i poczuła jak jej mięśnie protestują pod wpływem tak twardego siedziska.
-Powiedz mi, czy każesz siadać na tym fotelu swoim najukochańszym uczniom, czy po prostu masz skłonności sadystyczne?-zapytała, zachowując obojętną minę
-Stawiałbym na skłonności, ale nie dam sobie za to nic uciąć.-parsknął i zapalił świecę
Jej płomień zatańczył, a razem z nim upiorne cienie na gołych ścianach.
-Jakże romantycznie.-mruknęła-Chciałeś rozmawiać.
Skinął głową w milczeniu i usiadł na fotelu pod drugiej stronie zawalonego papierami biurka.
-Klątwa to nie jest nasz jedyny problem. Rozmawiałem z centaurami i zdradziły mi parę szczegółów.
-Z pewnością nie za darmo.-zauważyła Hermiona, mrużąc oczy z zaniepokojeniem
Mistrz Eliksirów wzruszył jedynie ramionami.
-Zanim wyjawię ci to co mi przekazały, muszę wiedzieć, że mogę ci ufać.-uśmiechnął się drwiąco-Nie będę cię prosił o złożenie Wieczystej Przysięgi, to zbyt duża odpowiedzialność. Jednak muszę przyznać, że coś mnie w tobie zaintrygowało.
Wstał i omijając biurko stanął za nią. Przez chwilę panowała tam zupełne cisza, zakłócana jedynie świstem wypuszczanego z płuc powietrza.
-Minerwa także to zauważyła. Nie ufała ci.-stwierdził beznamiętnie-Ja mam ochotę zaryzykować. Pod jednym warunkiem.-zamilkł czekając na jej ruch
-Jakim warunkiem?-zapytała w myślach kalkulując o co mógłby ją poprosić
Usłyszała jego cichy, szorstki śmiech, który raptem urwał się jak film.
-Chciałbym wiedzieć kim tak naprawdę jest Marinę Rickman.-wysyczał
Hermiona poczuła jak jej ciało się napina, a zmysły wyostrzają. Nie mogła mu powiedzieć, protestowała przeciwko temu każda komórka jej ciała. To było zbyt niebezpieczne. Oczyma wyobraźni widziała jak za kilka lat wchodzi na Wielką Salę, a Severus mierzy ją tym swoim zimnym, obojętnym wzrokiem, rozpoznając w niej koleżankę pracy. Ta nienawiść z jaką traktował wychowanków innych domów, to jak ją ignorował. Nawet jeśli mu teraz nie powie i tak ją rozpozna, więc co to za różnica? Podjęła decyzję.
-No dobrze.-westchnęła-I tak być się kiedyś dowiedział. Nazywam się…
Snape położył jej dłoń na ustach, nie dając dokończyć i puścił ją dopiero, gdy miał pewność, że nic nie powie. Obróciła się i spojrzała na niego nie rozumiejąc o co mu chodzi. Uniósł różdżkę i drzwi otworzyły się ukazując małego, pucołowatego trzecioklasistę.
-Co tutaj robisz?-Severus wycelował w niego różdżkę i przyszpilił do ściany- Nikt nie nauczył cię pukać smarkaczu?
Chłopiec drżał, a łzy migotały w jego oczach jak płomienie świeczki.
-Profesorze Snape.-westchnęła-To tylko dziecko.
Mężczyzna jednak nie puszczał, wbijając w ucznia stalowe spojrzenie czarnych oczu, które przyprawiały o dreszcze.
-Severusie puść go.-czarodziej puścił, ale jego różdżka była wciąż w pogotowiu-To tylko dziecko.-powtórzyła
-Ja…-zaczął trzecioklasista- Zgu.. zgubiłem się. Szed… Szedłem na szlaban. Chciał… Chciałem się zapytać, co mam robić.
Z każdym słowem jego głos był wyższy o ton, a mężczyzna widocznie coś sobie przypomniał.
-Teraz już pamiętam.-uśmiechnął się drwiąco-Idź proszę wyszoruj toalety w całej szkole. Bez użycia magii.
Chłopiec z nadmiernym entuzjazmem pokiwał głową i zniknął im z oczu.
-Nazywam się Hermiona Granger.-poczuł na skórze drżenie powietrza, gdy zbliżyła wargi do jego ucha- Liczę, że za niedługo wywiążesz się ze swojej części umowy.
To wystarczyło, aby obudzić tłumione od dawna pragnienie. Powietrze drażniło jego płuca, a serce zabiło szybciej, gdy otarła się o niego, aby opuścić lochy. Hermiona Granger. Ciekawie.
Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie niedługo, bo robi się coraz ciekawiej :-D
OdpowiedzUsuńZobaczymy czy wena dopisze tak jak pogoda 😊 a u mnie pogoda nie jest taka zła 😏 jeszcze tylko nauczyciele mogliby robic mniej sprawdzianów i perfekto 😁😂
UsuńTo życzę utrzymania się pogody i mniej sprawdzianów ��
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Przyda się :D
Usuńkiedy następny rozdział? czekamy z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńMiejmy nadzieję, że już niedługo :) Zbieram się do niego i zbieram, ale się wyzbierać nie mogę :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMój laptop szaleje i usuwa komentarze haha No i znowu mam do nadrobienia kilka rozdziałów :'D
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie tylko co do tego wszystkiego ma Dumbledore. Coś za dużo knuje haha
Od razu idę do następnego rozdziału :D