Rozdział 17
Ostatnie promienie październikowego słońca znikały za linią
horyzontu, gdy Dumbledore stanął przed drzwiami jej gabinetu. Wiekowe drewno
wciąż intensywnie pachniało lasem, a mosiężna klamka nosiła na sobie ślady
wielu osób, które naciskały ją, aby dostać się do znajdującego się po drugiej
stronie progu pomieszczenia. Liczył na to, że dowie się czegoś ciekawego,
naprawdę ciekawego.
Nie przeczuwał jednak, że nie dowie się nic. Prawie nic. Zapukał i nie minęła nawet chwila, a na progu ukazała się uśmiechnięta profesor Rickman.
Nie przeczuwał jednak, że nie dowie się nic. Prawie nic. Zapukał i nie minęła nawet chwila, a na progu ukazała się uśmiechnięta profesor Rickman.
-Dobry wieczór, dyrektorze.- przywitała się z nim-Mogę w
czymś pomóc?
Przepuściła go obok siebie, wciąż obserwując wesołym
spojrzeniem brązowych oczu. Przeniósł wzrok na stojące po środku jej gabinetu
biurko, które usłane było co setką prac uczniów i otoczone trzema potężnymi
kolumnami ksiąg. Usiadł na krześle i odchylił się do tyłu.
-Każdy nauczyciel, który tu był nadawał temu gabinetowi swój
niepowtarzalny charakter. Tak i jest i w tym przypadku.-odwrócił się w jej
stronę, wiedząc, że nie powinien się spieszyć, a zarazem będą świadom, że nie
ma zbyt dużo czasu
-To cudowne, że wszyscy przynosimy ze sobą coś
nowego.-zgodziła się z nim Marine, siadając po drugiej stronie biurka- Herbaty?
Skinął delikatnie głową i dokładnie dwie sekundy później
unosiła się przed nim filiżanka z parującym płynem. Pachniała imbirem.
-Marine.-zaczął tonem tak serdecznym, że miał wrażenie, że
włożył w to zbyt dużo serca-Rozmawiałaś już z Severusem? Nie sposób się z nim
spotkać. Ciągle gdzieś umyka, a my wciąż nic nie wiemy.
Kobieta zasępiła się i pokiwała twierdząco głową.
-Owszem, spotkaliśmy się. Jego pomysły były dobre i
prawdopodobne, ale nie wystarczająco. Wciąż stoimy w miejscu.- czarownica spuściła
wzrok jakby to była jej wina-Przepraszam, że przez mnie miał pan nadzieję.
Jej szept zawisł między nimi.
-Nic się nie stało, moja droga. Każdy może się mylić. Cóż
zostaje mi jedynie życzyć ci dobrej nocy.-uśmiechnął się smutno i pogładził po
długiej brodzie
Filiżanka z niedopitą herbatą rozpłynęła się w powietrzu.
Pięć minut po jego wyjściu Hermiona wciąż siedziała bezruchu
z poczuciem winy. Okłamała go. Najpotężniejszego czarodzieja. Czuła
rozpierającą ją dumę oraz poczucie winy, ale przecież on też nie był szczery,
więc dlaczego ona miała by być. W gruncie rzeczy on zamierzał i wciąż zamierza
zrobić coś znacznie gorszego. Coś niezgodnego z ludzką naturą, a ona przez tyle
lat mu ufała, przez tyle lat miała go za autorytet.
Wstała z krzesła i podeszła do drzwi gabinetu z wyciągniętą
różdżką. Najpierw ostrożnie przekręciła stary klucz, a chwilę potem po raz
pierwszy odkąd tu była cały swój gabinet oraz pokoje objęła zaklęciami
ochronnymi. Weszła do sypialni i jeszcze raz rzuciła okiem na list, a raczej tę
jego część, której nie pokazała Severusowi.
Droga Hermiono
Granger,
Twoja „mała” wyprawa
trochę namieszała, jednakże gwiazdy to przewidziały i powiedziały nam jak
możemy ci pomóc. W momencie, gdy otrzymasz ten list za późno będzie na zagadki
i czytanie między wierszami. Jesteśmy jednak pewni, że wiesz już kto zaatakował
nauczycieli i uczniów. Aleksander Verden. Nie jesteśmy pewni kim on dokładnie
jest, ale głównym celem jego zemsty jest Severus Snape. Wszystko dopełni się
trzeciego dnia października. Wtedy musisz zabić mściciela, aby inni mogli żyć.
Jednak nie jest to jedyna czarna chmura wisząca nad zamkiem. Drugą jest chore
pragnienie Albusa Dumbledore. Jeśli czegoś nie zrobisz to Ariana z powrotem
będzie między nami, a czas Harry’ego Potter skrócić się o wiele lat. Pamiętaj,
aby nikt nie dowiedział się o zamierzeniach starca. Nawet Severus. Ty i on
jesteście kluczem. Oni muszą zapomnieć. O tobie.
Twój Przyjaciel
Był jeszcze drugi list. Ten, który mu dała. On mówił tylko o
Aleksandrze i podawał dokładne miejsce oraz godzinę spotkania z przeznaczeniem.
Oni muszą zapomnieć. O tobie. Ze
świstem wciągnęła do płuc powietrze i wypuściła je. Musiała dotrzeć do
Aleksandra przed Severusem, ale jeszcze było za wcześnie. Miała parę godzin na
obmyślenie wszystkiego, ale najpierw postanowiła zejść do Lochów. Do Severusa.
Chłód jeszcze bardziej niż zwykle przenikał poły jej szaty i
muskał nagą skórę policzków. Krew nieustannie krążyła w żyłach próbują ogrzać
jej ciało. Z ust unosiła się para. Zupełnie jakby zamek przeczuwał co się
wydarzy tej nocy. W sumie dlaczego wszystko co najlepsze dzieje się w nocy. Musiała dodać to do listy rzeczy,
które trzeba rozwiązać. Sapnęła cicho i z ulgą zorientowała się, że widzie
drzwi do gabinetu Mistrza Eliksirów. Zapukała cicho.
Drzwi otworzyły się gwałtownie i stanął w nich niezadowolony
czarodziej.
-Co znowu?-warknął- Nie mam czasu i dobrze o tym wiesz.
Drzwi zamknęły się za nią z hukiem. Stanęła po środku pokoju
i spojrzała na niego z błyskiem w oczach. Zirytowany stanął naprzeciwko niej i
ścisnął usta w wąską kreskę.
-Granger! Mów no czego chcesz, bo nie mamy czasu.-powiedział
chłodno
Hermiona w tym momencie sama nie wiedząc dlaczego, ale
wiedząc, że musi, że powinna, że tak przepowiedziały ten cholerne gwiazdy centaurów,
pocałowała go. Gdzieś na skraju jej pamięci pojawił się obraz. Jej i Rona w
Komacie Tajemnic, ale odepchnęła go i chwyciła się obecnej chwili. Czuła jego
ciepłe wargi, które wypowiedziały pod jej adresem tak wiele wątpliwych
komplementów, a teraz spoczywały na tych jej i robiły rzecz aż nad zbyt
oczywistą. Oddawały pocałunek. Tak zazwyczaj się robi, ale Hermiona wiedział,
że Severus to Severus i spodziewała się jedynie drwiny. Nie wiele się pomyliła.
Oderwali się od siebie.
-Granger, czy to ten absurdalny moment kiedy ukochana
przychodzi do obiektu swoich uczuć i wyznaje mu wieczną miłość, a on odwzajemnia
się jej tym samym? Źle wybrałaś swojego księcia, ten bohater nie szuka
ukochanej. O ile tu jest jakikolwiek
bohater.
Była na to przygotowana, ale i tak poczuła wewnętrzne
ukłucie. I tak oto wszystko może posyać się w jednej chwili.
-Nie to nie jest ten moment Severusie. Bo tu nie ma żadnego
księcia, ani ukochanego, ani nawet ukochanej. Tutaj jesteśmy ja i ty.
Jej zziębnięta dłoń spoczęła na jego policzku i przejechała
palcem po linii szczęki. Nawet nie drgnął.
-A więc czego tu szukasz, Granger?-warknął zniecierpliwiony,
zbliżając się do niej
Stykali się ciałami i wdychali swój zapach.
-Wiedzy. Zawsze szukam Wiedzy, a ty nią jesteś.-powiedziała
twardo i uśmiechnęła się
-Durna Gryfonka.-parsknął
-Uparty Ślizgon.-uniosła brew delikatnie do góry
Wyglądał jak drapieżnik gotujący się do skoku i mimo
pozornego rozluźnienia i zwykłej postawy Hermiona czuła emanującą od niego
wściekłość i widziała smutną aurę roztaczającą się wokół jego postaci.
Odsunął się i stanął przy drzwiach.
-Nie powinno cię tu być, Rickman.-jego głos był wypruty z
emocji
-Czyli teraz za każdym razem jak będziesz chciał się mnie
pozbyć będziesz przechodził na Rickman?-zapytała cicho patrząc mu w oczy
-Wyjdź.
Stanęła naprzeciwko niego i wciąż patrząc mu prosto w oczy
pocałowała go. Zdawać by się mogło, że tym razem nie odda pocałunku, ale
pragnienie było silniejsze. Czuła jego walkę ze sobą. Oto czy odepchnąć ją od
siebie, czy przyciągnąć jeszcze bliżej. Nie dała mu czasu do namysłu. Jednym
ruchem różdżki rozpięła guziki długiej szaty i przygryzła jego wargę. Materiał
opadł na podłogę razem z połami jej własnej szaty. Wczepiła się w jego koszulę
i w końcu oderwała się od niego. Jej wzrok spoczął na ubraniach leżących na
podłodze, a potem przeniósł na niego. Patrzył na nią z okrutnie obojętnym
wyrazem twarzy, ale jego czarne oczy pałały nieznanym jej blaskiem.
Mieli kilka godzin. Powinno starczyć.
Żadne z nich nie wiedziało kiedy wszystkie drzwi zostały
zaryglowane, ani kiedy znaleźli się w mgliście oświetlonej sypialni. Prawie
nadzy. Zdyszani. Pobudzeni. Czuła pod palcami mięśnie jego pleców, na zamianę
napinające i rozluźniające się. Jego dotyk łaskotał ją delikatnie, a skóra
parzyła.
Miała wrażenie, że temperatura w całym zamku diametralnie
urosła, ale to się nie liczyło. Liczy się tylko Stary, Ponury Nietoperz z
Lochów, który w tym momencie był zaledwie o rok od niej starszy. Pozbyli się
resztek ubrań i przypieczętowali ten nowy etap znajomości swoich ciał tańcem,
dla którego wielu jest w stanie nawet krzywdzić.
***
Wszystko było już gotowe, ale musiał poczekać, aż eliksir
osiągnie pełnie swoich możliwości. Okna komnaty były otwarte najszerzej jak się
dało, ale opary i tak szczypały do w oczu. Zatrzymał się i oblizał
spierzchnięte wargi. Severus Snape.
Ten Śmierciożerca zapłaci za to co mu zrobił. Raz na zawsze pozbędzie się tej kanalii,
która truje mury tego zamku. Powietrze, którym oddychają. Zakaszlał. Czuł jak
dreszcze wstrząsają jego ciałem. Niech
czas płynie szybciej.
Piękny prezent na święta :-D
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt! :-)
Dziękuję i także życzę Wesołych świąt 😊
OdpowiedzUsuń