Rozdział 19
Ponurym wzorkiem zmierzył siedzącą przed nim uczennicę o zaróżowionych
od biegu policzkach i drżących z wysiłku dłoniach. Uniósł drwiąco brew i gwałtownie
zwrócił się w stronę zapisanej tablicy. Zamaszystym ruchem nakreślił jeszcze
tylko odpowiednią ilość każdego ze składników i odwrócił się w stronę skrytej w
mroku lochów klasy. Niektórzy patrzyli niepewnie w jego stronę, a inni nie
kryli się i wyraźnie unikali jego spojrzenia.
-Zabierać się do pracy.-zarządził- Macie półtorej godziny,
potem podpisane fiolki chcę widzieć u mnie na biurku. To zadecyduje o waszej
ocenie na koniec roku.
Z nieprzyjemnym błyskiem w oku i sadystycznym uśmiechem na
ustach obserwował niezbyt pocieszające zmagania młodych czarodziei z eliksirem
chroniącym przed ogniem. Zapadł się w umiarkowanie wygodnym fotelu i splótł
smukłe palce pod brodą. Włosy opadły mu na twarz, a materiał szaty boleśnie
wbijał się w żebra. Od czasu do czasu wciąż odczuwał skutki tamtej październikowej
nocy. Wspomnienia były mgliste i nieustannie prześladowały go w snach. Wrócił
do rzeczywistości i skupił się na ścianach, które codziennie go otaczały.
Komnata skąpana była w rozchybotanym świetle świec, które
nie były jego najlepszym źródłem, ale nadawały temu pomieszczeniu
niepowtarzalny klimat. Drobinki kurzu unosiły się i opadały w zwariowanym tańcu
i łaskotały go w nos. Prowadzone szeptem rozmowy przypominały szelest duchów,
które krążyły każdego dnia po starym zamku. Para unosiła się z ust wszystkich
obecnych i po chwili rozpływała się. Chłód witał każdego, kto zapuścił się w te
strony i mierzył się ze śmiałkiem w niezrównanej walce, która groziła
hipotermią. Palce momentalnie kostniały, jeśli zatrzymało się na dłużej niż
chwilę i być może było to nie do końca bezpieczne, ale to właśnie tutaj można
było znaleźć spokój i ciszę, której nie było w żadnej innej, choćby
odosobnionej, części szkoły.
Do końca roku szkolnego został zaledwie tydzień. Magiczny
tydzień, zapełniony bieganiem za nauczycielami i proszeniem o lepsze oceny.
Żałosne. Wciąż pamiętał czasy, gdy to on był uczniem. Pogardzany, prześladowany
i odrzucony. Skrzywił się sam do siebie, a przed oczami stanęła mu uśmiechnięta
twarz Lily. Próbował ją wyrzucić ze swojej głowy, ze swoich myśli, ale ona
nieustannie wracała i dręczyła go za dnia. Czasem zjawiała się i w nocy.
Pamiętał noc, gdy widział ją po raz ostatni. Martwą. Teraz to wszystko było przeszłością i niczym
więcej. Teraz liczyła się kobieta o zamazanej twarzy, którą coś próbowało
wyprzeć z jego pamięci, z jego życia, ale on wciąż miała jej niewyraźną
sylwetkę przed oczami.
-Koniec.-warknął- Fiolki na biurko. Panie Jones proszę nie
podbierać eliksiru koledze i tak pan obleje z mojego przedmiotu.
Uczniowie po kolei podchodzili i stawiali buteleczki na
gładkiej tafli. Wychodzili szybciej niż weszli. Parsknął cicho pod nosem i
zamknął klasę zaraz po wyjściu ostatniej osoby. Wakacje zapowiadały się
koszmarnie, czyli jak co roku. Był w stanie sięgnąć po stwierdzenie, że z roku
na rok było coraz gorzej. Czekał tylko aż ten przeklęty Potter przekroczy progi
jego klasy i będzie miał wgląd na drugiego Jamesa. Tego bezmyślnego czarodziej,
który zdecydowanie zasłużył na to co go spotkało. Zawsze wiedział, czemu
przyłączył się do Śmierciożerców. Zemsta.
Jedyny powód jego oddania Czarnemu Panu.
***
Hermiona zapatrzyła się na budkę z lodami. Londyn miał
bardzo duży wybór pod każdym względem. W końcu zdecydowała się na deser
czekoladowy z polewą miętową. Usiadła przy jednym z niewielu wolnych stolików i
z torebki wyciągnęła dawno zapomnianą książkę. Strony szeleściły uspokajająco, a
zewsząd docierały do niej najróżniejsze zapachy. Kelnerka postawiła przed nią
oszroniony pucharek i odeszła po kolejne zamówienia.
Zamknęła książkę i zabrała się za lody. Rozpływały się w
ustach, przynosząc ochłodę. Mięta idealnie
komponowała się z czekoladą.
Czarownica zwróciła twarz w stronę oślepiającej gwiazdy na
niebie. Liczne piegi na jej twarz stawały się coraz bardziej widoczne. Im
cieplej było, tym bardziej piegowata była ona. Westchnęła. Kręcone włosy
poderwały się pod wpływem ciepłego wiatru i o mało nie wylądowały w napoczętych
lodach. Westchnęła z ulgą i szybko zebrała je na karku, aby uniknąć dalszego
niebezpieczeństwa. To teraz były jej problemy. Włosy w lodach. Zmarszczyła
delikatnie nos z frustracją i wróciła myślami do stojącego gdzieś tam Hogwartu,
gdzie rok szkolny właśnie dobiegał końca. Czarodzieje planowali wakacje, mugole
planowali wakacje i tylko ona nie miała pojęcia co ze sobą zrobić. Od kilku
miesięcy przenosiła się z jednego miejsca do drugiego zgodnie z żądaniami
swojego szefa. Byle jak najdalej od Londynu i ulicy Pokątnej. I gdzie ją to
zaprowadziło? Do miasta, nad którym góruje wielki zegar, a w murach dawnego
więzienia pałętają się duchy. Tak blisko, a zarazem tak daleko tego, co
kochała.
Szybko skończyła deser, czując jak mrozi jej zatoki.
Mrugnęła parę razy i nieprzyjemne uczucie ustąpiło. Zapłaciła i szybkim krokiem
opuściła lodziarnię.
Jakiś czas później siedziała chłodnym wnętrzu londyńskiej
siedziby firmy, dla której pracowała. Czekała na instrukcję dotyczące jej
zadania, ale tutejszy dyrektor widocznie nie był człowiekiem, któremu się
spieszyło. Westchnęła zrezygnowana. Dopiero jakąś godzinę później, gdy
niewysoka temperatura zaczęła jej doskwierać, do pokoju wszedł wysoki
mężczyzna. Starała się nie okazywać tego, jakie wrażenie wywarły na niej, okropnie
chude kończyny poruszające się pod garniturem. Zdecydowanie nie było ono
pozytywne. Czuła jak włoski na karku stają jej dęba. Nie był to przyjemny
widok.
-Dzień dobry.-mężczyzna spojrzał na nią, jakby chciał
wycenić towar-Pani Marine Rickman, zgadza się?
Hermiona poprawiła swoje ułożenie w niewygodnym fotelu, od
którego ścierpły jej pośladki i skinęła.
-Owszem. Pan musi być Vincent Roth.
Jej poważne oczy śledziły każdy jego ruch i analizowały go.
Nie potwierdził, ani nie zaprzeczył. Nie podobało jej się to. Zresztą była
umówiona na wieczór, a do wyznaczonej godziny zostało zaledwie sto dwadzieścia
minut. On jednak był chyba przekonany, że kobieta zamierza spędzić cały dzień w
fotelu, czekając, aż on łaskawie się wypowie.
-Nie mam zbyt dużo czas.-dźwignęła się z fotela-Moglibyśmy
załatwić co trzeba, abym mogła w spokoju zacząć załatwiać inne sprawy?
Mężczyzna przeniósł na nią spojrzenie, które zdecydowanie
nie należało do przychylnych, ale nic nie mogła na to poradzić. Jego jabłko adama
poruszyło się niespokojnie, gdy przełykał ślinę. W końcu sięgnął po kopertę
ukrytą w wewnętrznej kieszeni garnituru i podał jej ją.
-Tutaj ma pani zapłatę za ostatnie zadanie.-wycedził
Czuła na sobie jego wzrok, gdy chowała pieniądze do torebki,
ale nie dała po sobie poznać, że czuje się przez to skrępowana.
-A instrukcje?-westchnęła, aby dać znać, że jest już
zmęczona spotkaniem
-Otóż, widzisz Marine, szef uznał, że w pani obecnym stanie,
nie zostanie pani przydzielone żadne zadanie wymagające ruszania się z
wygodnego hotelowego pokoju.-jego złośliwy wzrok taksował ją od góry do
dołu-Przez najbliższe kilka miesięcy zajmować będzie się pani alfabetycznym segregowaniem
znalezisk. Więcej informacji otrzymasz listownie.
Nie podobało jej się to, ale szef od kilku miesięcy wyraźnie
dawał jej znać, że znajdzie sposób, aby posadzić ją na miejscu. Jej obecny stan był idealną wymówką.
Sarknęła pod nosem.
-Dziękuję bardzo za informację.-powiedziała dumnie unosząc
głowę-Do widzenia.
Był zaskoczony. Spodziewał się kłótni, ale ona nie
zamierzała dać im tej satysfakcji i bez słowa opuściła pomieszczenie. Stara
winda zwiozła ją na parter, gdzie sekretarka przelotnie spojrzała na nią, nie
okazując większego zainteresowania. Zostało jej jeszcze dziewięćdziesiąt minut.
Ruszyła chodnikiem w stronę, gdzie była umówiona. Spokojnie mogła dotrzeć tam
na piechotę. Wiedziała, że stawi się akurat na styk.
Osiemdziesiąt minut później weszła do prywatnej kliniki
ginekologicznej. Temperatura wewnątrz budynku była identyczna jak na zewnątrz.
Skrzywiła się. Przydałaby im się klimatyzacja. Na jej szczęście wizyta
przebiegła niespodziewanie szybko i pomyślnie. Z ulgą stwierdziła, że wreszcie
może wrócić do hotelu.
Dopiero leżąc w wygodnym łóżku pozwoliła sobie na chwilę
zapomnienia. Twarz Severusa stanęła jej przed oczami, zupełnie jakby dopiero co
wróciła ze spotkania z nim. W co ona się w pakowała? Przygryzła wnętrze
policzka i głośno wciągnęła powietrze. Nie po raz pierwszy zastanawiała się,
czy dobrze zrobiła. Wątpliwości nawiedzały ją przynajmniej raz w tygodniu. To
było męczące. Tęskniła nie tylko za nim, ale i za swoim mieszkaniem, które
urządziła, ale teraz stało puste. Za wszechobecną magią i piwem kremowym.
Tęskniła za Harrym, za możliwością dokonywania zmian. Zastanawiała się, czy nie
lepiej byłoby, gdyby została z Ronem. Sięgnęła po książkę, którą czytała tego
samego dnia w lodziarni, ale nie z zamiarem czytania. Otworzony tom położyła
sobie na twarzy, jakby to miało odpędzić wszelkie wątpliwości.
Następnego dnia rana obudziła się, gdy tylko słońce wzeszło ponad
horyzont. Ulica Pokątna. Esy i Floresy. Postanowiła
i zebrała się tak szybko jak tylko pozwalał na to duży brzuch. Godzinę później
patrzyła na czarownice i czarodziejów dyskutujących na najróżniejsze tematy i
czuła wibrujące od magii powietrze.
-Mogła by pani się przesunąć?-usłyszała nieprzyjemny, ale
znajomy ton
Odsunęła się na bok i przez chwilę spoglądała jak jego
czarna szata łopocze za nim. W końcu ruszyła się z miejsca i znalazła przed
księgarnią. Też tam był. Kto by się spodziewał?
No wiesz, jak mogłaś wymazać ją z jego wspomnień! A już liczyłam na szczęśliwe zakończenie :)
OdpowiedzUsuńA tak serio bardzo mnie ciekawi czym teraz zajmuje się Marine, skojarzyło mi się, że jest szpiegiem albo płatnym zabójcą. Mam nadzieję, że wkrótce to wyjaśnisz.
I Severus coś sobie przypomina... Jak już to zrobi i odkryje, że Hermiona jest z nim w ciąży, to może być niezła draka.
Pozdrawiam
Hermiona zdecydowanie nie jest płatnym zabójcą 😂 teoria dobra, ale do niej nie pasuje. ☺ A co będzie jeśli Severus nigdy nie pozna prawdy? 😈
UsuńDomyślam się, że nie jest, ale tak to zabrzmiało :)
OdpowiedzUsuńJeśli Sev nie pozna prawdy i nic sobie nie przypomni to dla niego właściwie nic się nie zmieni ;) Ale pozna, prawda?
Zobaczymy 😁
UsuńCzekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńŚwietnie blog. Pozdrawiam :)
Dziękuję :)
Usuń