Ostatnie promienie październikowego słońca znikały za linią horyzontu, gdy Dumbledore stanął przed drzwiami jej gabinetu. Wiekowe drewno wciąż intensywnie pachniało lasem, a mosiężna klamka nosiła na sobie ślady wielu osób, które naciskały ją, aby dostać się do znajdującego się po drugiej stronie progu pomieszczenia. Liczył na to, że dowie się czegoś ciekawego, naprawdę ciekawego. Nie przeczuwał jednak, że nie dowie się nic. Prawie nic. Zapukał i nie minęła nawet chwila, a na progu ukazała się uśmiechnięta profesor Rickman. -Dobry wieczór, dyrektorze.- przywitała się z nim-Mogę w czymś pomóc? Przepuściła go obok siebie, wciąż obserwując wesołym spojrzeniem brązowych oczu. Przeniósł wzrok na stojące po środku jej gabinetu biurko, które usłane było co setką prac uczniów i otoczone trzema potężnymi kolumnami ksiąg. Usiadł na krześle i odchylił się do tyłu. -Każdy nauczyciel, który tu był nadawał temu gabinetowi swój niepowtarzalny charakter. Tak i jest i w tym przypadku.-odwr